Floral Bugs. Czy da się młodo wytrzeźwieć?

Czy ludzie trzeźwiejący to anioły, czy raczej wciągają innych do piekła? Czy młody człowiek ma szansę odnaleźć się w AA? Jak nauczyć się przyjmować krytykę? Jak wyrażać gniew? Jak duże ego mają trzeźwi alkoholicy? O tym wszystkim opowiada nam Floral Bugs. Posłuchajcie koniecznie! 

Nie wiemy, czy wiesz, ale partnerem naszego podcastu jest SOTI Natural – firma, która wie jak parzyć liście herbaty i nie tylko.

Obejrzyj odcinek na YouTube

Przeczytaj rozmowę Jakuba Żulczyka i Juliusza Strachoty z Floralem Bugsem z tego odcinka podcastu „Co ćpać po odwyku”

Drodzy, witamy was w super podcaście, który się nazywa „Co ćpać po odwyku”, a może się też nazywać krócej „Po odwyku”.

Zostawiamy to waszej woli interpretacji.

Tak jest.

To już kolejny odcinek.

Ja na początku, ja się nazywam Jakub Żulczyk, tu jest Strachota Julian.

Kłania się.

Juliusz.

Strachota, ale Strachota Król Julian Juliusz.

Na początku muszę oczywiście odmówić tę naszą tradycyjną formułkę i taki pacierz.

Jesteśmy tutaj i nagrywamy dla was ten podcast dzięki uprzejmości paru osób i podmiotów.

Przede wszystkim dzięki uprzejmości waszej i waszemu wsparciu na Patronite, do którego kontynuowania bądź rozpoczęcia bardzo was zachęcamy, gdyż pozwoli nam nagrywać ten podcast lepiej, częściej, fajniej, sympatyczniej i w ogóle świat będzie lepszy, jeśli będziecie to robić.

Robimy to też dzięki wsparciu marki Soti Natural, która robi te oto pyszne pićko o wielu smakach, bez cukru, bardzo zdrowe, bardzo smaczne, jak wszyscy wiemy bardzo rzadko się zdarza, żeby coś było zdrowe i smaczne jednocześnie.

Jest to sytuacja w przyrodzie prawie niespotykana, ale jednak drogiej firmie Soti się udało.

Czy ja już powiedziałem wszystko, czy o czymś zapomniałem?

Wszystko powiedziałaś, bardzo ładnie wszystko powiedziałeś.

Teraz przejdźmy do punktu programu.

Naszego supergościa dzisiejszego.

Mamy dzisiaj super okazję, znaczy wy ten podcast będziecie oglądać trochę później i słuchać, ale dzisiaj mamy super okazję, bo dzisiaj wyszła taka super płyta „S.I.M.P.”.

Myślę, że trzymasz okładkę, musisz ją odwrócić, o 90 stopni odwrócić, ale to jest też jakaś jakość tej okładki, myślę, że można, tak jak nazwa naszego podcastu zostawia pewną dowolność.

Tak, ale to jest chyba formuła oryginalna, bo to jest grzbiet płyty.

No to źle trzymałem okładkę płyty, nie zmienia faktu, że…

Po prostu odzwyczaiłeś się od płyty kompaktowej jako medium.

Tak, to też jest bardzo ciekawy wątek, ale bardzo ważne jest to, że z nami jest dzisiaj Tymek Grzywa, znany jako Floral Bugs.

Cześć, siemanko.

Siemanko.

Super, że z nami jesteś dzisiaj, bardzo fajnie nam Cię gościć.

Też się cieszę, że jestem.

Bardzo się cieszymy.

Zanim Cię zapytam o to, czy Tymek i Floral to ta sama osoba, to zapytam Cię o taką rzecz, która mnie bardzo ciekawi, czy jest stres dzisiaj w związku z tą premierą?

Tak, nie wiem, która to już jest premiera płyty u mnie, bo robię to stosunkowo długo jak na swój wiek, bo gdzieś tam 7 lat, mając 23 i już nie liczę, która to jest premiera płyty, jednak za każdym razem jest ten stres.

Myślę, że szczerze to bardziej tym wywiadem, tym, że jesteśmy tu dzisiaj, bo zazwyczaj premiera to był taki dzień trochę luźny, że wstaję sobie, o, wszystko fajnie, wszystko już zrobione, niczym się dzisiaj nie przejmuję, jadę coś fajnego zjeść, nie wiem, z kimś się spotykam, jakoś celebruję ten dzień.

A tutaj zaczynamy z grubej rury, bo pewnie będziemy rozmawiać o rzeczach przyjemnych i rzeczach mniej przyjemnych.

Ale będziemy rozmawiać o przyjemnych słuchaj.

Będziemy rozmawiać o przyjemnych.

Będzie przyjemnie, wesoło.

Tak, ale…

Jeśli chodzi o samą płytę, to myślę, że ten dzień takiej premiery to już jest ostatni oddech wypuszczony jakby spód, ostatnie kamyczki spadają, jeśli się nic, że tak powiem, nie wykrzaczy po drodze, to już jest spokój, ten spokój się pojawia w momencie podpisywania albumów, bo jak widzisz go fizycznie, już wiesz, że wszystko jest wgrane do odpowiednich serwisów, to już można troszkę odetchnąć, ale tak naprawdę prawdziwy spokój jest wtedy, kiedy wszystkie paczki dojdą, nie będzie 120 tysięcy wiadomości na zasadzie ta paczka jest chujowa, ta paczka jest taka, ta paczka jest taka, więc teraz już wszystko poszło i już nic nie jest zależne ode mnie, więc mam spokój. – Okej, nie ma kontroli i jest spokój. – Ale nie stresuje Cię odbiór na przykład płyty?

Bo powiem Ci, że jak ja na przykład wydaję książkę, już jestem stary koń, piszę, wydaję książki od, zaraz będzie 20 lat, w tym roku jest 18 i kurde wydałem już tych książek kilka i za każdym razem mam taki moment i przyznaję się do tego bez bicia, że jakby to jak ta książka będzie odebrana nawet nie tyle przez recenzentów, krytyków, jakby to, bo to z całym szacunkiem ma to dla mnie trochę mniejsze znaczenie, ale jak będzie odbierana przez ludzi i to mam, zawsze mnie to kurcze, jest taki moment, w którym naprawdę mnie to tak zastanawiam się nad tym po prostu i też trochę nie wiem jak się pozbyć tego stresu, nie? – Wydaje mi się, że nie jest to rzecz, której da się pozbyć w ogóle.

Myślę, że różnica tutaj jest taka, że ja zanim wydam całość, no to puszczam single.

To tak jakbyś puścił, nie wiem, jeden czy dwa rozdziały swojej książki przedtem. – No tak, tak, w mojej branży tak się nie robi. – No właśnie i masz gdzieś tam jakiś pogląd mniej więcej w jaką stronę ludzie zaczynają się kierować.

Tu po pierwszym singlu ludzie byli bardzo sceptyczni, bo tematyka była taka, z którą myślę, że niektórzy mogli się nie utożsamić, dla niektórych była kontrowersyjna. – A pierwszym singlem był wszystko „Wszystkoholik”? – „S.I.M.P.”. – A, „S.I.M.P.”. – „S.I.M.P.” był pierwszym singlem, potem był… – Czyli tytułowy. – Tytułowy, dokładnie. – Może wytłumaczmy części naszej widowni ten termin. – „Simp”? – Tak, bo może być tak, że nie…

Znaczy ja go rozumiem, myślę, że ty go też rozumiesz, ale bo „simp” jest takim nowym żargonowym terminem na mężczyznę, który jest w związku z kobietą, ale takim… – Pantoflarzem jest po prostu. – Pantoflarzem, tak, dokładnie.

Myślę, że to będzie najprostsze wytłumaczenie, że to jest po prostu pantoflarz.

I myślę, że z tym pierwszym numerem, który miał być taką prześmiewczą trochę odpowiedzią na wszystkie jakieś tam komentarze, gdzie robię sobie jaja sam z siebie, z toksycznej męskości i tak naprawdę z tego pantoflarstwa, że tak użyję takiego słowa, no to nie został przez wszystkich odebrany tak.

Niektórzy wzięli to kompletnie na serio i totalnie nie złapali dystansu.

No i wtedy zaczęły mi się pojawiać takie coś, że dobra, muszę poczekać na premierę, żeby zobaczyli cały koncept albumu, żeby zobaczyli ile tu jest zabawy i tak dalej.

Ale ja mam na przykład tak, że mnie bardziej stresuje odbiór singli, a premiera to jest dla mnie taka pieczątka na koniec.

Przy poprzednim albumie miałem tak, że single były bardzo fajnie przyjmowane, cały album wyszedł i dużo ludzi miało takie sceptyczne podejście.

Myślę, że w tym przypadku może być na odwrót, bo dostali ludzie część tylko tego albumu, a tam jest dużo fajnych rzeczy poukrywanych, których się można nie spodziewać gdzieś tam po singlach.

Ok, no płyta jest dla mnie, ja jak sobie słuchałem tej płyty to miałem poczucie takie, że jest to płyta człowieka zakochanego w życiu.

Nie wiem czy miałem dobry odbiór i w związku z tym chciałem też wrócić do tego pytania, czy Tymek i Floral to jest ta sama osoba, bo chyba wcześniej to nie były te same osoby.

Właśnie miałem Ci powiedzieć, że jakbyś zadał mi to pytanie jeszcze półtorej roku temu, dwa lata temu myślę, że odpowiedź byłaby „tak”, ale byłaby kłamstwem.

Dzisiaj odpowiedź brzmi tak samo, czyli „tak”, ale jest to totalną prawdą, bo na tym albumie po prostu nie kalkulowałem, że tak powiem.

Stwierdziłem, że opowiem o sobie, o swoim życiu, pobawię się i formą, i treścią, nie próbując jakby wywrzeć na nikim wrażenia, a ja gdzieś tam zawsze w swojej twórczości zastanawiałem się właśnie jakie zrobię wrażenie na ludziach i jak to zrobić, żeby zrobić wrażenie, które chciałbym zrobić, czyli przeważnie wzbudzić jakiś szacunek, wzbudzić jakiś strach, podbudować sobie ego.

No a tutaj stwierdziłem, że trochę pośmieję się sam z siebie, porobię sobie jaja ze swoich słabości, porobię sobie jaja ze swojego podejścia do życia i po prostu się tym pobawię.

No i na chwilę obecną Tymek i Floral Bugs to jest jedna i ta sama osoba.

Nie ma tu już w ogóle kreacji ani niczego i pierwszy raz mam tak, że mogę przesłuchać albumu i myślę, że przesłucham go też za pięć lat i stwierdzę, ok, no w tym czasie byłeś taki i miałeś takie podejście, bo słuchając albumów na przykład przez trzech, czterech lat to sobie słuchałem, ty durniu, ty nie byłeś takim człowiekiem, a próbowałeś z siebie zrobić chuj wie kogo.

Nie wiem czy mogę przeklinać na tym koniec.

Możesz przeklinać oczywiście, że tak, natomiast mi się wydaje, że z byciem artystą, ja lubię używać słowa artysta, bo nie uważam tak jak niektórzy, że artysta to jest jakiś termin w ogóle zarezerwowany dla jakiejś postaci, nie wiem, ludzie myślą potocznie artysta i sobie wyobrażają, nie wiem, tam Witkacego.

Artysta to jest ktoś, kto robi coś kreatywnego i jakby konfrontuje to, jakby robi to przez siebie i konfrontuje to z publicznością.

Ja myślę, że kurcze jak wydajesz płyty, książki, robisz filmy, malujesz i tak dalej i to zawsze tak jak życie jest procesem to i twoja jakaś taka droga twórcza jest procesem i zawsze na każdym etapie życia będziesz trochę kimś innym i będziesz trochę kimś innym aż do śmierci i każdy jakby twój kolejna rzecz, którą puścisz będzie dziełem kogoś trochę innego.

Oczywiście.

Nie tej samej osoby, ale też kogoś trochę innego.

Ja też oczywiście mam coś takiego, że wiesz, że jak łapię się, patrzę na jakąś swoją tam pierwszą, drugą książkę, to łapię takie młodzieńcze uczucie, tak jak jesteś nastolatkiem i łapie cię takie uczucie takiego wielkiego wstydu, cringe’u za to, co zrobiłeś w dzieciństwie.

Leżysz sobie w łóżku i sobie przypominasz, co zrobiłeś, bo wiesz o co chodzi.

A to fizyczne, nie?

Fizyczne takie, kurde, co ja w tej czwartej klasie, czemu ja tej Gośce strzeliłem ze stanika, kurde, na środowisku, Boże, jaki wstyd.

I masz takie uczucie, jak patrzysz na te pierwsze rzeczy, ale za 10 lat być może będziesz też patrzył tak na to, co teraz, a może będziesz z większym takim ciepłem patrzył na to, co było wtedy.

Mam nadzieję właśnie, że z czasem nauczę się przytulać młodszego siebie, bo często podkreślam, że ja tak naprawdę nie mam 23 lat, tylko żyję od 3 lat i trochę tak się czuję, że to wcześniejsze życie było średnio życiem.

A propos tego, co mówiłeś, bo my z Olą nazywamy to „waka waka moment”, bo po prostu kiedy sobie przypominam coś takiego, jak leżę w łóżku, zaczynam śpiewać jakąkolwiek piosenkę, żeby tylko odwrócić uwagę myśli.

Piosenkę „Waka waka” śpiewam, żeby jak najszybciej po prostu uciec z tego myślenia o tym, co mnie tak strasznie cringuje.

I no niestety mam tak przy niektórych tekstach z przeszłości, że kurde, nie mogę tego przesłuchać, bo po prostu łapie mnie taka żenada, że mówię „Boże, co ty sobie wyobrażałeś w ogóle pisząc takie gówno, nie?”

Ale brakuje mi, wiem, że to jest rzecz, na którą na pewno będę musiał gdzieś tam sobie popracować, bo brakuje mi takiej akceptacji starego siebie.

Ja się w momencie też startu trzeźwienia bardzo się odciąłem od tego, co było.

Mój sponsor zawsze mówił, że to jest tak, że tu masz taki pokój z tymi starymi rzeczami, ty musisz z niego wyjść i co jakiś czas tam wracać i sobie sprzątać.

Przypominać.

Dokładnie.

Sprzątać po jednej szufladce, a nie próbować wszystkiego na raz ogarnąć.

A ja trochę posprzątałem parę szuflad, pierdolnąłem drzwiami, mówię „O nie, zamknięte, nie wracam, koniec”.

Czyli ty w ogóle powiedziałeś sponsor, czyli ty trzeźwiałeś w AA.

Tak.

Poszedłeś do AA.

Ja poszedłem na AA.

Jako dwudziestolatek?

I jak Cię tam…?

Złe pytanie jak cię tam przyjęto?

W AA każdego przyjmuje się tak samo z jakąś bardzo dużą otwartością.

Ja lubię zadawać to pytanie ludziom, którzy wytrzeźwieli bardzo młodo.

Ja wytrzeźwiałem jak miałem 30 lat, to wciąż było młodo.

Ale też kurczę to się zmienia.

Ale też bez wątpienia zaniżałeś średnią wieku.

Tak, zaniżałem średnią wieku.

Ja chodziłem tu na AA w Warszawie i akurat na pierwszy meeting trafiłem naprawdę fajnie.

Nie wiem jak bym się poczuł, bo raz trafiłem na meeting, gdzie średnia wieku to była 60+, nikt się nie przywitał nawet.

Powiem szczerze, wyszedłem stamtąd po 5 minutach, bo też trafiłem na jakąś rocznicę, czy na coś, gdzie ci ludzie po prostu siedzieli sobie w środku, gadali.

W swoim klimacie.

W swoim klimacie.

Nikt, tak jak mówię, nawet nie poczułem przestrzeni, żeby się z kimś przywitać i uciekłem stamtąd.

Na szczęście to było już po paru meetingach, które doświadczyłem.

No to ludzie podejrzewam w wieku twoich dziadków.

Dokładnie.

Rozumiem, że kiedy wchodzi młody człowiek z tatuażami na całym ciele, na głowie i wszędzie, to się tak spojrzenie troszkę dziwnie na mnie.

Wiadomo, myślę, że filozofia AA raczej mówi o nieocenianiu, ale też różnice pokoleniowe się rządzą swoimi prawami i nie mam zamiaru też z kolei oceniać w drugą stronę.

Ja mam bardzo fajne pierwsze wspomnienia i pierwszy kontekst AA.

Był bardzo fajny, bo trafiłem na super grupę, która była bardzo otwarta.

Od razu udało się nam porozmawiać z wieloma fajnymi osobami, tak szybko się wkręciłem.

Potem zacząłem być takim turystą po tych meetingach, szukać sobie nowych.

A ja się tak przypadkiem spotkałem na jednym z meetingów swojego sponsora.

A to był meeting, na którym byłem tylko raz i on też był tylko raz, bo akurat miał tam speakerkę, czyli jakby tłumacząc wykład chwilowy o swojej historii.

Jako młody człowiek myślę, że dobrze trafiłem, ale wiem, że dużo osób… bo się przeważnie dzieli na dwa obozy, terapia i AA.

Przynajmniej w AA tak się mówi.

AA tak jest, bo po terapiach często się też odsyła ludzi na meetingi, po ukończonej terapii na przykład, czy coś z doświadczenia moich znajomych.

Ale zarówno AA jak i terapia myślę, że nie jest dla każdego.

A mi po prostu bardzo przypodobała się ta filozofia, bo ja jestem człowiekiem, który dużo potrafi wybaczyć, który nie trzyma w sobie złości i łatwiej mi było tam funkcjonować, bo gdzieś tam jest ta filozofia, która właśnie tego uczy.

I wiele ludzi tam się tego musi dopiero nauczyć, przełamywać, a to były gdzieś moje cechy indywidualne.

Do tego stopnia, że wręcz ja mam trochę za mocno to wybaczanie i za mocno naginanie swoich granic gdzieś tam.

I to była taka drobna pułapka w AA, że mnie to tak utwierdziło w tym, że to jest zajebiste, dobre, że miałem jeszcze ciężej z odstawianiem.

Że trochę myliłeś to wybaczanie z brakiem asertywności.

Dokładnie tak, że mi się te dwie rzeczy strasznie pomieszały i miałem w pewnym momencie w życiu takie ekstremalne wybaczanie, że każdego potrafiłem wytłumaczyć, ktoś mnie źle traktował, ja na to przyzwalałem.

Bardzo nie hip-hopowa postawa.

Bardzo, mega nieramowo.

Czy to jest po to, żeby cię wszyscy lubili?

Tak, tak, i teraz jest to pytanie, czy to jest po to, żeby mnie wszyscy lubili?

Czy ja chciałem wyzdrowieć?

Czy ja chciałem uzyskać tak naprawdę tylko aprobatę ludzi i sypać głowę popiołem?

No i myślę, że to była jedyna pułapka, która na mnie czyhała będąc tak młodym, jeszcze będąc osobą, która ma problem z asertywnością i zestawianiem swoich granic.

Że ta filozofia mnie tak strasznie w tym utwierdziła, ale na szczęście gdzieś tam po ich wielu rozmowach, czy to ze sponsorem, czy z innymi ludźmi, obudziłem się z tego, bo w życiu nie chodzi o to, żeby po prostu kiedy ktoś cię, nie wiem, bije czy opluje, powiedzieć „ty jesteś taki chory, taki biedny”.

Mój jeden kolega mawiał „nie jesteś mleczarzem świata, nie?

You’re not the milkman of the world”.

Że nie wydoisz, nie zaspokoisz wszystkich.

Ja bardzo empatyzuję z tym, co mówisz.

I to nie chcę przesadnie empatyzować naszej różnicy wieku, ale jednak jako koleś od ciebie kilkanaście lat starszy trochę ci zazdroszczę, bo ja w twoim wieku kompletnie nie miałem takiej świadomości, jaką ty prezentujesz w ogóle sobą teraz.

Ale ja bardzo całe moje życie i to jeszcze przez wiele lat trzeźwienia utrzymywałem takie coś, że ja miałem taki syndrom właśnie, że wszyscy muszą mnie lubić, wszyscy muszą mnie akceptować, ja muszę być dla wszystkich fajny, co sprawia, że ja właśnie to wybaczenie albo raczej takie przyzwalanie, takie spolegliwe mam w sobie jakby dosyć rozwinięte, bo przebaczanie to w ogóle jest coś, kurczę, dopiero niedawno sobie uświadomiłem, coś trochę tak naprawdę zupełnie innego.

To prawda.

I w przebaczaniu też musi być jakaś czynna rola tego, komu chcemy przebaczyć.

Natomiast wiesz, natomiast to się, praktyka była taka, że ja tak byłem spolegliwy, spolegliwy, spolegliwy, ale w różnych sytuacjach, w których jednak ktoś te moje granice przekraczał, czasami zupełnie nie ze złej woli, tylko ja mu po prostu nie pokazałem, ty, tutaj jest jakby ta linia demarkacyjna, to kumulowała się złość.

Otóż to.

Kumulowała się złość i potem przychodził taki moment, że ta złość wybuchała i ja zupełnie znienacka na tę osobę, dla której cały czas byłem taki ty, ty, ty, ty, ty, nagle po prostu wyjeżdżał jakiś kompletny uppercut i ta osoba, wiesz, w ogóle odbierała to jako jakąś przemoc.

Tak, tak, ja totalnie się mogę pod tym podpisać i lewą i prawą ręką, bo ja to w bardzo dziwny sposób się wyżywałem na ludziach często, że ja potrafiłem bardzo dużo przyjąć i do dzisiaj pluję sobie w brodę, że nie stawiałem granic przez te dwa lata, bo to jest bardzo często taka prawdziwa, prawdziwy język też miłości, czy to do przyjaciela, partnerki, kogoś, powiedzenie mu, kurde, wiesz co, tutaj nie fajnie, nie.

No, to jest uczciwość w ogóle.

To jest uczciwość i to jest właśnie to, czego ci uczą w AA, że ty musisz być uczciwy i ja chuja byłem uczciwy, przyzwalając na rzeczy, które mi się nie podobały, a potem to się we mnie kumulowało i wybuchało najczęściej przy największym głupstwie.

Nie w sytuacji, kiedy trzeba było stawiać granice, tylko w sytuacji, kiedy ktoś mi, nie wiem, masło nie podał.

Masło nie podał.

Uwagę na bzdurę i ja potrafiłem po prostu rzucić najbardziej kąśliwy komentarz, jaki jestem w stanie sobie wyobrazić, za byle gówno.

A to za trzy miesiące, jak gromadziłeś to… Tak, tak, tak, gromadziłem tą złość w sobie i to jest dla mnie, no dzisiaj na to patrzę i to jest dla mnie tak nienormalne i wiem, że to jest rzecz, którą nie mam jeszcze w pełni przerobionej, bo dla mnie powiedzieć komuś „zjebałeś” kurwa, jakie to jest wyzwanie.

To jest strasznie trudne.

Wiesz co, jeszcze dla mnie, bo mi jest to strasznie bliskie, to co ty mówisz, ale u mnie jeszcze jest ta historia, że na przykład u mnie to gromadzenie, ten okres gromadzenia złości, ludzie bardzo często interpretowali jako głęboki mój spokój.

Tak, tak, tak, tak.

I we mnie się pełza, pełza i zbiera się, zbiera się, zbiera się po prostu.

Ale ja czasami żałuję, że ja nie mogę wybuchnąć czasami za przeproszeniem, rzucić szklanką, wiesz, trzasnąć drzwiami, ochłonąć i no dobra, wkurzyłem się.

A ja to jakoś parę razy… A ja dają szklanki czasem to rzucam.

Ok, ok.

Ja parę razy jakiś czas temu, dopiero pierwszy raz w życiu, zacząłem sprawdzać, że ja na przykład jak wybuchnę, nie w sensie, że wybuchnę, że zacznę czymś rzucać, ale że jakby w momencie impulsu nastąpi moja reakcja, to ona kurwa za pół godziny wygasa, nie?

To po prostu nic się nie wydarzyło złego.

Trzeba sobie moim zdaniem, ja mówię gdzieś tam na swoim doświadczeniu, nie pouczam nikogo, ale pozwolić sobie na gniew.

Ja sobie nie umiem pozwolić na złe emocje.

Jak ja się czymś cieszę, to ja się zachowuję jak małe dziecko.

Biegam i mówię „patrz, patrz, patrz,  sukces, coś tam, coś tam”.

I ta radość jest taka, że ja się właśnie tego próbowałem uczyć w trzeźwieniu, że wszystkim trzeba się cieszyć, że trzeba się cieszyć tym życiem, drobnostkami.

Jasne, to przychodziło naturalnie, ale ja gdzieś w sobie za wszelką cenę chciałem stłumić to, że jest chujowo.

Nie potrafiłem sobie przyznać, dać przyzwolenia tak naprawdę na to, zdenerwowałeś się na tą osobę za to co zrobiła.

I masz prawo do tego, żeby się na nią zdenerwować.

Bo w tym nie ma nic złego, jakby gniew nie jest emocją, która jest patologiczna.

Wiadomo, to jak go komunikujesz, to jest już druga sprawa, bo kiedy się na kogoś zdenerwujesz, podejdziesz, wypłacisz mu liścia, zwyzywasz go, oplujesz, to nie jest normalne.

No ale kiedy ktoś przekracza twoją granicę i ty mu to zakomunikujesz „ej, stary, zjebałeś mi grafikę, zjebałeś mi mixmaster” albo „nie podoba mi się sposób w jaki się do mnie odezwałeś, zawiodłem się na tobie”, to są normalne komunikaty.

A ja myślę, że ja to robię dlatego, bo jak ja otrzymuję taki komunikat, w drugą stronę, jakąkolwiek najmniejszą kurwa krytykę, na przykład, nie wiem, gówno, jest o tym kawałek na twojej płycie, najmniejsze gówno, na przykład „po co wrzucasz brudne skarpetki do czystych skarpetek?”

I we mnie po prostu narasta potwór.

„Zostaw moje życie, nie kontroluj mnie” I to jest taka głupota, to jest największa głupota.

Ile jeszcze będziesz mnie ty sadystko, kurwa, po prostu męczyć.

Tak jest zawsze.

Tak i nic nie rozładować zmywarkę, bo zaraz zap…

„Ciągle coś ode mnie chcesz, jestem dla ciebie niewystarczający, nie pochwaliłaś mnie” Tak, tak, tak.

Wariat.

W tego miejsca chciałbym przeprosić moją żonę.

Chciałbym moją partnerkę przeprosić.

Ola, ja też się staram.

Aczkolwiek, ile razy ja w życiu słyszałem, jakby, wiesz, no, moja partnerka ma dużą świadomość tych mechanizmów i ona z kolei mówi o nich wprost, co powodowało jeszcze większe konflikty, bo…

No, no, oczywiście.

Ile razy ja w życiu słyszałem, „ja nie jestem w twoim życiu po to, żeby ci w ogóle oceny wystawiać”, nie?

A ja od razu wtedy…

Bo mój mózg mówi tak naprawdę „a po co ty jesteś w moim życiu?

A po co wszyscy są w moim życiu?”

Wszyscy w moim życiu są tylko po to, żeby mi oceny wystawiać, nie?

Tak.

Rozumiesz.

I to jest coś, co ja…

Szedłem w to wiele lat po trzeźwieniu jeszcze, jeszcze szedłem w ogóle tymi mechanizmami i tak naprawdę mi się dopiero teraz wydaje, że ja się z nim jakoś w ogóle wyzwalam.

A znowu, kiedy jesteś osobą publiczną i jesteś osobą, która jest publiczna dzięki temu, że jakieś owoce jej pracy kreatywnej ludzie konsumują, więc podlegasz tej ocenie.

Mhm.

I to podlegasz tej ocenie takiej trochę jak w szkole, że ci ludzie piszą recenzje, wiesz.

Tak.

Ludzie piszą o tobie na jakichś forach i tak dalej, i tak dalej.

No to, no to jest, to jest powiem ci kocioł.

A jeszcze na przykład wydaje mi się, że ty masz trudno, bo wydaje mi się, że polski odbiorca rapu w internecie, no to to już jest wyższa szkoła jazdy, jeśli chodzi o w ogóle hejt, nie?

To jest trudna, trudna publika, bo jakby to powiedzieć, nie chcę teraz zabrzmieć jakoś jako eliterysta czy ktokolwiek taki, ale jest dużo słuchaczy świadomych i mniej świadomych, tak.

I w momencie kiedy podlegamy, ja podlegam takiej samej ocenie jak podlega produkt majorsa, który ma pisane teksty, przygotowywany PR, robione TikToki pod trendy i wbijają się po to, żeby zarobić pieniądze na młodych ludziach, i ja jestem wrzucony do tego samego worka, gdzie jestem artystą, który robi wszystko od zera sam, no to zaczyna się robić pewien dysonans, tak, bo ja no nie chcę iść tam, gdzie idą wszyscy i zawsze tak miałem i nie robię teraz, żeby nie wiadomo kogo, po prostu nie podoba mi się przeważnie to, co jest najbardziej popularne, tak.

No i w momencie, kiedy ten słuchacz próbuje oceniać muzykę, która jest całkowicie z innego nurtu, no to kurcze, no na różne rzeczy można się napotkać, tak.

Poza tym internet też jest często tak naprawdę konkursem na to, kto napisze komentarz, który będzie najbardziej polubiony, czy coś, a wiadomo, że najłatwiej jest wymyślić żartobliwy komentarz obrażający czyjś wygląd, przejście, cokolwiek, tak.

Poza tym ja dając ludziom tak naprawdę muzykę od siedmiu lat, ja dorastałem na oczach, no całej Polski powiedzieć to za dużo, ale na oczach gdzieś tam tysięcy słuchaczy i dużo osób mnie kojarzy tego młodszego i mówią „zmieniłeś się, wolimy ciebie starszego, taki jaki byłeś wtedy, bo byłeś zajebisty, coś cię zniszczyło, coś cię zepsuło”, tak.

I to są takie rzeczy, które mi na przykład najciężej jest gdzieś tam czytać, bo to, że ktoś mi obrazi muzykę…

No to jest trochę, ale to nie jest też trochę ten case tego w ogóle, chciałem powiedzieć biednego, ale nie biednego, Kękego, który po prostu odniósł ogromne sukcesy po trzeźwieniu, ale i tak słyszy cały czas, że najlepsze kawałki to nagrywał jak walił.

No, ale wiesz, no bo to jest tak, że no jaka jest świadomość ludzi o uzależnieniach i alkoholizmie w Polsce?

Tak realnie, czy…

Niewielka, umówmy się.

Niewielka.

Teraz okej, właśnie dzięki takim podcastom, dzięki chociażby takim książkom, dzięki gdzieś tam muzyce, w której coraz częściej się to porusza, ona wzrasta.

No, ale umówmy się, no dalej nie ma świadomości alkoholizmu, ludzi wysoko funkcjonujących, więc dla kogoś, jak myślę, że dużo osób sobie wyobraża, a Kękę to pewnie pił, pił, przestał, no i dobra, wróciłby, poleciałby w rausz, kurwa fajnie by było, nagrałby zajebistą piosenkę, no i mnie by to cieszyło.

A nie zdają sobie sprawy, że dla tego człowieka to jest tak naprawdę igranie ze śmiercią, tak?

To jest śmiertelna choroba, której nawrót może spowodować po prostu śmierć, tak?

Słuchaj, ostatnio miałem rozmowę z serdecznym w ogóle moim przyjacielem i też związanym z hip-hopem.

Mieliśmy w ogóle taką debatę i on powiedział coś takiego, co ja na przykład rozumiem.

Mówi „ja nie lubię tego gadania, że to jest choroba”, mówi „bo choroba, choroba to jest jak masz raka, to jest choroba, a to jest jednak, wiesz, konsekwencja twoich jakichś w ogóle decyzji” i tak dalej, i tak dalej.

Ja mu odpowiedziałem coś takiego „ja rozumiem to podejście, bo ty tak naprawdę to, co ty mówisz, to mówisz coś takiego, że na przykład dziecko małe, które leży na w ogóle tam oddziale onkologicznym, niby zasługuje na tyle samo empatii, co jakiś właśnie dorosły chłop albo baba, co w ogóle, wiesz, walą wódę czy biorą narkotyki i krzyczą swoją rodzinę”.

Oczywiście, że nie.

Oczywiście, że to dziecko zasługuje na więcej empatii, współczucia i tak dalej.

Tylko chciałem dwie rzeczy, dwie poprawki.

Po pierwsze, nowotwór, skoro już trzymamy się tego przykładu, nowotwór też bardzo często jest chorobą, która jest konsekwencją jakichś twoich decyzji.

Chociażby palenia papierosów.

Papierania papierosów.

Odżywianie.

Picia też.

Picia alkoholu.

Dokładnie.

W sensie, wiesz, niedbania o siebie szeroko pojętego, nie badania się.

Natomiast też statystyka twierdzi, według badań WHO, dosyć nieubłaganie, że jeśli masz osobę chorą na nowotwór, no może nie w ostatnim stadium już takim agonalnym, ale masz osobę chorą na nowotwór i masz osobę uzależnioną od alkoholu, to szanse na przeżycie następnych tam dziesięciu lat na przykład trzy razy większą ma osoba chora na nowotwór.

Ze względu na, no po prostu, wyleczalność i zaleczalność.

I też przy uzależnieniu to są samobójstwa.

No oczywiście.

Tak, ale wydaje mi się, że my nie wyjdziemy nigdy z tej pętli.

To zawsze będzie ta narracja z tym, co to za choroba.

Ja do dzisiaj mam taki problem z tą chorobą, bo ja po pierwsze nie potrzebuję współczucia niczyjego na tym etapie już i to chyba dosyć szybko.

No dobra, czasami to by się przydało to współczucie.

Kto nie lubi współczucia?

Ale niekoniecznie z tego powodu, oczywiście jestem biedny z masy innych powodów.

Tutaj akurat nie jestem, wiecie, tutaj prezentuję, zaciskam zęby i prezentuję inną postawę, ale…

Sztywniutko.

Ale że, bo to jest pokrętne, nie?

Bo to jest jakby nawet każde inne schorzenie związane z psychiką, emocjami i tak dalej, to już jest jakby dużo łatwiej ułożyć generalnie, bo nie ma tego czegoś, kurwa, gdybyś tam nie pił wcześniej, albo gdybyś coś tam, albo w sensie tej całej narracji takiej.

Ja mam takie poczucie, że w ogóle o tym nie warto, w takie dyskusje to w ogóle nie warto włazić po prostu, nie?

Absolutnie.

Czy to jest choroba?

Ja czasami mam wątpliwości do tego, czasami sobie myślę, że to jest wynik mojej głębokiej niedojrzałości kiedyś i to jest objaw innych schorzeń moich różnych, nie?

Lęku i tak dalej, i tak dalej.

Taki jeden z objawów, ale to trochę wszystko jedno.

To co ty mówisz, ja tak się złapię na tym, że ja nie umiem sobie siebie wyobrazić w wieku 23 lat, żebym ja z taką samoświadomością mówił.

Nawet jakbym wytrzeźwiał.

Aaa, to jest spoko.

Ja tego nie rozumiem, jak to się robi w tak młodym wieku?

No właśnie, co w tym wieku, tych 20 lat, stało się takiego, też oczywiście ja ci nie pytam o jakieś takie krwiożercze szczegóły, ponieważ to nie jest ten podcast, ale co takiego ci się stało, że powiedziałaś sobie „nie no kurde, albo ja ogarnę dupę, albo będzie po prostu jakaś tragedia”, no bo domyślam się, że to była ta myśl, bo to zawsze jest ta myśl.

Tak, tak, to była ta myśl.

Wiesz co, mi uratowało życie tak naprawdę to, że ja się obsesyjnie zakochałem.

I tak naprawdę to mogę powiedzieć, bo zawsze mi powtarzają „nie, bo to ty to zrobiłeś”.

Nie, po części to, po dużej części uratowała mnie tak naprawdę Ola, nie?

Bo najpierw jak się zaczynaliśmy spotykać, no to były narkotyki i wszystko, nie?

I któregoś dnia przyszedłem do hotelu…

Czyli wy się poznaliście w sztosie takim?

Tak, my poznaliśmy się w sztosie.

Bo Ola też jest część naszych, może pewnie widzów tego nie wie, też jest muzyczką, też jest raperką, wokalistką.

Jest trzeźwą narkomanką.

Jest trzeźwą narkomanką i robi muzykę jako „Ruskie fajki”.

Dokładnie tak.

I my się jak na początku zaczynaliśmy spotykać, no to był sztos, tak?

My w sztosie widzieliśmy to zawsze picie, ćpanie, wszystko super, nie?

No i któregoś dnia ja przyszedłem do hotelu, wiesz, no miałem tam gieta koksu czy coś tam.

No i mówię, wiesz, no dobra, zaraz wychodzimy, to ja zrobię nam co tam trzeba, nie?

No nie.

Ja szok, nie?

Bo ja wtedy tak naprawdę uciekłem z relacji, w której nie mogłem tego robić.

Na zasadzie, dobra, super, zajebista.

Podczasem myślałeś, że poznałeś swojego anioła Zagłady.

Dokładnie tak.

Wiesz, początek Bonnie Clyde w ogóle, me kontra cały świat.

I nagle było nie.

Ja pierwszy raz w życiu się kogoś posłuchałem.

Mówię, no dobra, no to nie.

Do dzisiaj pamiętam zdanie, które powiedziała, że jak mamy coś budować, to musimy przestać się niszczyć.

Dla mnie to był szok, bo ja wtedy na trzeźwienia w ogóle nie byłem gotowy.

Kompletnie.

No nie dziwię ci się.

W którym narkotyki odstawiłem na zasadzie bez żadnej terapii, bez niczego, trochę na dupo ścisku.

No ale był alkohol, który mi został, tak?

Dużo osób mi mówi, nie rozdzielaj tych substancji.

Ja nie liczę swojego trzeźwienia od momentu, kiedy przestałem ćpać.

Ja liczę swoje trzeźwienie od momentu, kiedy przestałem pić i ćpać.

No i to wiesz, był ten alkohol, ale ja wtedy nie miałem świadomości tak naprawdę o alkoholizmie za dużo.

Więc dla mnie to, że się upijałem na każdej imprezie tak, że nie pamiętałem nic, w domu trzeba było mnie rozbierać, zanosić gdzieś, żebym się wysikał.

To było dla mnie, kurwa, melanżyk, no co, normalne.

Tak się pije pierwsza liga.

Nie ty jeden, nie?

No nie ja jeden.

Wiesz, w środowisku też nikt mi na to wcześniej nie zwrócił uwagi.

Środowisko, ja się tu wetnę, no bo jednak, kurcze, umówmy się, że rap to jest rock and roll, nie?

No tak, no.

To jest totalny rock and roll i gdzieś tam, wiesz, Bielsko, bo ja pochodzę z Bielska, to jest małe miasto.

My byliśmy tak naprawdę zawsze największą ekipą tam, no to my sobie tak trochę żyliśmy królewskim życiem, większość osób nas kojarzyła, wiedzieliśmy jaką mamy gdzieś tam pozycję.

No i żyło się po królewsku, tak?

I wiesz, i ten alkohol był ze mną cały czas, cały czas.

I przez to właśnie, że widziałem, że inni tak piją, co nie jest, wiem, że też normalne dzisiaj, no to ja sobie gdzieś tam to akceptowałem, nie?

Tylko, że ja wchodząc w relację z Olą, obiecałem sobie jedną rzecz, że ja jej nie skrzywdzę.

I ja wiem, że ja na trzeźwo bym nie zrobił rzeczy, które gdzieś tam się wydarzyły, nie będę wchodził we wszystkie szczegóły, tak jak mówisz, bo jest to gdzieś rzecz, którą wie po prostu chyba tylko ona i jeszcze może jedna osoba.

I to był moment, kiedy ja się, wiesz, obudziłem w hotelu w Warszawie, dosłownie mam tylko flashback kłótni, nie pamiętam nic, trwała trzy czy cztery godziny, słowa nie pamiętam, wiem tylko, że była, nie?

Wiem, że było grubo.

I potem się dowiaduję, co zrobiłem, Ola wychodzi z pokoju wyjaśniać sytuację z innymi ludźmi zaangażowanymi.

Ja zostaję sam w pokoju, biorę telefon hotelowy, owijam sobie go wokół szyi i mówię, kurwa, nie dźwignę.

Nie dźwignę.

Po prostu zrobiłem, nie dźwignę.

Nie umiem sobie spojrzeć w lustro, nie wiem kim jestem.

Po prostu podziały się takie rzeczy, że ja nigdy, nigdy w życiu bym tego nie zrobił.

Nigdy.

I mówię, nie, sorry, to jest koniec, ja się pakuję, wychodzę, nie jestem w stanie ponieść konsekwencji.

Ucieczka, totalna abnegacja, ucieczka.

No i to był moment, w którym wybrałem jednak życie.

I wiedziałem, że skoro wybieram życie, to żegnam picie.

I tak się zaczęło.

Nie powiem, że to od razu było na zawsze, wiesz, alkoholizm, coś.

Tylko stwierdziłem, no dobra, jest problem.

No jakiś czas na pewno długi nie piję.

Potem sobie uświadomiłem, że nie, ty już w ogóle nie pijesz, bo już nie będziesz przebiegał przez ulicę z dziesięcioma, kurwa, autami i stwierdzał, a nie, tym razem jak przejdę, to będzie wszystko dobrze.

No nie, nie będzie.

I to był gdzieś tam taki moment pobudki.

I więc ja jestem dozgonnie gdzieś tam, no dozgonnie jestem wdzięczny, wiesz, Oli za to, co się… jak wpłynęła na to, tak?

Że może takie patrzenie na kogoś wręcz właśnie jak na jakieś bożyszcze nie jest najlepsze, zarówno w relacjach, nie jest dobre, ale to ona mi uratowała tym życie.

A ona, powiedz mi, Ola, czyli ona razem z tobą też trzeźwiała z tego, jeśli ja cię dobrze rozumiem.

Też była wtedy w terapii, poszła na swoją terapię, też zaczęła się ogarniać.

I wiesz co, Ola zaczęła się ogarniać, że tak powiem, po swojemu.

I myślę, że to też jest tak, że każdy ma gdzieś swoją drogę.

Oczywiście.

I nie chciałbym też mówić w jej imieniu.

Oczywiście.

Myślę, że jakby fair, wiadomo, nie pytaliście, ale fair, myślę, że będzie zaznaczenie tego, bo tak rozmawiamy o niej, że my jakiś czas temu podjęliśmy decyzję, że się rozstajemy.

Ale to nie jest takie rozstanie, wiesz, toksyczne, burzliwe, tylko po prostu nawarstwiło się tyle spraw, że to była jedyna słuszna decyzja.

I jesteśmy teraz w pojebanej sytuacji, bo utrzymujemy ze sobą bardzo bliski kontakt i po prostu próbujemy się polubić, że tak powiem, na nowo, bo to, że uczucie jest, to jest pewne z dwóch stron.

Ale jeszcze trzeba się w tym wszystkim odnaleźć na nowo i jesteśmy na etapie polubiania się ponownie i takiego walkę o zdrowie, zdrowie relacji, zdrowie naszej dwójki.

Myślę, że musiałem to po prostu zaznaczyć, bo głupio mi rozmawiać o tych tematach nie informując, bo czuję się trochę jakbym coś zatajał, coś ukrywał.

Nie będę wchodził tu, broń Boże, w żadne szczegóły, to jest jedyna rzecz, którą chcę powiedzieć.

Słuchaj, życzymy wam na pewno wszystkiego dobrego, nieważne w jaką stronę to wyewoluuje.

Często też jest tak, wydaje mi się, że kiedy ludzie się poznają w sztosie i potem podejmują taką decyzję, że w ogóle wszystko się zmienia, że wszystko się odwraca i jesteśmy nagle kimś innym.

Jest to nowe życie, nie?

No to kurczę, to strasznemu przewartościowaniu ulega też ta relacja.

Oczywiście, wiesz, to jest też tak, że tutaj mamy dwie osoby ze swoim bagażem.

Ja nie lubię porównywać tych bagaży, ale nie oszukujmy się, Ola ten bagaż ma ogromny.

Myślę, że to teraz nie jest żadna próba wciśnięcia, ale to jest fajna rozmówczyni, bo niewiele osób zna historię, zna szczegóły, a tam naprawdę jest tyle rzeczy, które są tak inspirujące, że to jest kosmos.

Ale mniejsza z tym.

Kiedy te dwie osoby wchodzą z takim bagażem, to są pewne sprawy, które trzeba sobie poustalać, bo ja mam swoje przeżycia, ja mam swoje czułe punkty, ona ma swoje przeżycia, swoje czułe punkty.

To, że zawsze będę mówił tylko w superlatywach, nieważne jaka będzie nasza relacja później, czy my będziemy ponownym narzeczeństwem, czy przyjaciółmi, czy nie będziemy się do siebie odzywać, nigdy nie powiem złego słowa.

Nigdy w życiu, bo zdaję sobie sprawę jak ciężko jest żyć i z trzeźwym alkoholikiem, jak ciężko jest żyć z osobą, czy z trzeźwą narkomanką, gdzie tam są też inne problemy na tle psychicznym, też nie chcę wchodzić w szczegóły, mówić za nią, bo myślę, że gdzieś tam na pewno się o tym będzie otwierać.

To mimo tego, że jest to płomienne uczucie, bo to bez dwóch zdań, no to po prostu są rzeczy, które trzeba poprzerabiać i to zadbać właśnie czasami o zdrowie siebie i drugiej osoby, to to było gdzieś tam najlepsze, gdzieś tam coś się mogło podziać.

No ale tak jak mówię, wdzięczność mam niezmierną, bo to była kluczowa osoba w moim trzeźwieniu, bo na początku robiłem to dla niej, a dopiero potem zacząłem to robić dla siebie i myślę, że nie jestem osamotniony gdzieś tam w czymś takim.

No to jest w ogóle, wiesz, piękna bardzo taka historia i kurde, jeszcze raz, ja wam w ogóle życzę wszystkiego najlepszego, nieważne jak to się potoczy, bo to opowiadasz o tym, wiesz, strasznie szczerze, jakiejś takiej w ogóle bardzo, bardzo, bardzo takiej pięknej, dobrej relacji, a że powiedziałeś, że w ogóle między życiem z trzeźwiejącym alkoholikiem jest trudne. – Mi się wydaje, że momentami jest nieznośne, no ty, no ja mam… – Strasznie, kurwa. – Ja też się uchwyciłem tego, co powiedziałeś. – Ja na przykład bardzo często robiłem tak i wciąż mi się chyba zdarza, ale bardzo często robiłem tak, że odpowiedzią na jakiś zarzut było to, no ale ja tak robię, bo ja jestem trzeźwym alkoholikiem. – Trzeźwi alkoholicy tak mają. – Ja się rozczaruję. – Poczytaj sobie, poczytaj sobie, albo ja tak robię, bo ja mam ADHD.

Ludzie z ADHD, tak, poczytaj sobie, poczytaj, zainteresuj się. – Ja sobie zrobiłem alibi, alibi, dla mnie ten alkoholizm, to moje trzeźwienie stało się takie wygodne, w tym sensie, ja po prostu całej masy nie musiałem robić, bo kurde, nie muszę na te imprezy chodzić, ja mogę być bucem, nie, generalnie, doszło do tego. – To jest trudne.

Myśmy mieli na początku, parę osób się zdziwiło, że chcieliśmy pogadać o piekle życia z osobą trzeźwą.

Jak to kurwa z trzeźwą osobą, jakie piekło, nie? – No nie no, daj spokój, to jest udręka. – Trafiasz do nieba, nie? – To jest udręka. – W sensie, jakby ta granica zmieniała cię o 180 stopni momentalnie, nie?

O suszenia po prostu. – No wiesz, z ludzi trzeźwiających robi się jakieś anioły i bardzo często chcemy też moim zdaniem… – My chcemy być tymi aniołami. – Dokładnie, wypełnić stereotyp idealnego człowieka trzeźwiejącego, który jest kurwa nieosiągalny.

Jakby moja przedrozmówczyni Marta, jak tu była, świetnie o tym mówiła, po prostu super wątek i w ogóle mega sprawa.

I my chcąc być tacy idealni, tacy „ą, ę”, świętojebliwi, jak to często słyszałem, strasznie wchodzimy czasami w rolę moralizatora.

Poza tym mam wrażenie, że z trzeźwym alkoholikiem często trzeba jak z jajkiem.

To ego jest rozhulałe, ono szaleje po prostu.

Jesteśmy tacy właśnie…

Często trzeźwi alkoholicy są jacyś bucowaci, kurcze, czy tacy przewrażliwieni. – Spięci jeszcze, że wszyscy są spięci. – Spięci, po prostu na swoim punkcie.

I to dochodzi do takich absurdów, że mimo tego, że ja nie chcę pić i tak dalej, to mnie wkurza, że ktoś się może na przykład napić, nie?

Co jest durne, bo ja powinienem mieć pełen akcept na to, bo nie każdy ma problem.

Nie wspominam, że dawka alkoholu nie ma zdrowej, tak?

No bo nie ma czegoś takiego, nie?

Ale gdzieś tam, nie wiem z czego wynikająca, często taka frustracja, że po prostu wstajesz i dzisiaj jesteś zły.

Dzisiaj jesteś sfrustrowany, tak?

Już nie wspominam właśnie o tym dążeniu do jakiegoś ideału, które często prowadzi do kompletnego zagubienia w tym.

Bo zamiast to, co mówiłem wcześniej, to się przekładało na relacje bardzo, że zamiast być człowiekiem, pozwolić sobie na każdą emocję, to nie, dobra, ty jesteś uzdrowiony duchowo, ty trzeźwiejesz, coś tam nie wkurzysz się teraz, uspokoisz to.

A tak naprawdę dasz przyzwolenie na zachowanie, które kurczę ci się nie podoba i za dwa, trzy miesiące poczujesz tego konsekwencje, bo wybuchniesz do tego stopnia, że po prostu spowoduje to gigantyczną…

No albo te trzy miesiące będziesz odczuwał tu w środku konsekwencje, codziennie będziesz się budził.

Ja kojarzę te takie dni, że codziennie się budzę i mnie to kurwa tam drenuje, dusi mnie.

A ja nic nie powiedziałem i dusi, i znowu dusi.

Ale u mnie to jeszcze tak było, że oprócz tego, że oczywiście lubię, jak ludzie mnie postrzegają jako osobę świętą i czasem to jest, ale druga sprawa jest taka, że ja bardzo długo wpadłem w pułapkę tego, że po prostu teraz ja pokażę światu, że nie jestem zerem.

Wszystko jest odwrócone o 180 stopni.

Ja wam teraz wszystkim pokażę.

I to momentami działało też, to też mi dało dużo siły po prostu, żeby udowodnić światu, że naprawdę coś jestem wart.

To był ważny motor w tym wszystkim, ale później to już nie wiem kiedy, ale przychodzi ten etap, kiedy już musisz, na szczęście to jest normalne życie, nie musisz nic nikomu sobie udowadniać, po prostu jesteś…

No tak, już musisz po prostu żyć.

A to jakie…

Wiesz, bo jeszcze chciałem trochę pociągnąć temat tej złości, bo to też jest coś takiego, że ja na przykład często słyszę od mojej partnerki, coś takiego bardzo mądrego, ale jak to słyszę, to mnie zawsze, to totalnie mnie to wścieka, mówi „na co ty jesteś taki wiecznie zły?

Ty w ogóle jakby nie będziesz miał lepiej niż tu i teraz.

Nie będziesz miał lepiej”.

To jest bardzo mądre.

Ale dlaczego ja jestem zły, bo moja chora głowa, nałogowca i w ogóle osoby zawsze jakiejś takiej trochę innej jest przyzwyczajona do takiego myślenia, że wszystko jest fajne, tylko nie to co tu i teraz.

Tak, mhm.

Wszystko jest super, tylko nie to co w ogóle mnie otacza.

I to jest takie bardzo w ogóle adehadowe, nie?

Też.

Mi kiedyś babcia moja powiedziała taką historyjkę, taką jakby bajkę, nie wiadomo co.

Ja dopiero teraz pamiętam tę bajkę i powiedziała mi to jako dziecko, ja dopiero teraz to rozumiem, że żył kiedyś taki człowiek, który dostał w ogóle w prezencie od losu, wygrał na loterii, nieważne jak, ale wszedł w posiadanie takiego urządzenia, który był jakby takim pilotem do przewijania niemiłych chwil.

Rozumiesz?

Że miał ten pilot i jak była jakaś chwila, go w ogóle nudziła, męczyła, drażniła, był w jakiejś sytuacji, w której się wiercił, to naciskał ten przycisk i już było na końcu tej sytuacji.

Tylko bardzo szybko ten człowiek ocknął się w sytuacji, że on ma 85 lat.

I jest już nad grobem, nie?

I ja dopiero teraz zaczynam to rozumieć, nie?

Bo ta ciągła złość, wiesz, ta którą w sobie masz, ta taka jakaś taka niezgoda, to że co, wiesz, ta taka frustracja, ona też sprawia, że totalnie ci przecieka życie przez palce.

Tak, ale też alkohol i inne substancje też były do przewijania życia, nie?

To też było do przewijania życia.

Ja teraz w głowie się tak uśmiechnąłem, bo ja dosłownie myślałem, że jak ja marzę, żeby mieć coś takiego, jak ja marzyłem, żeby mieć po prostu coś takiego, że przy kłótni, konflikcie, przy czymś, przy nie wiem, źle poszła premiera, źle poszło coś, przewiń, przewiń, przewiń, następne, następne, następne.

Niech już będzie dobrze, niech już tylko będzie dobrze.

I do tego dochodzi taka chora potrzeba kontroli u mnie na przykład.

Chora potrzeba.

Ja jak zacząłem trzeźwieć, to ja myślałem, że już w pierwsze dni puściłem tą przysłowiową kierownicę.

Dobra, niech się dzieje życie, nie?

A doszło to do takiego absurdu, odwołam się teraz jakby do… Mieliśmy niedawno rozmowę właśnie z Olą, że ja tak bardzo byłem skupiony na przykład, żeby nazwać tą relację.

Na pierwszym miejscu była relacja, na drugim było czy się dogadujemy.

I to jest chora potrzeba trzymania wszystkiego po prostu za mordę.

Ja kierowałem swoim życiem tak.

Narzeczona, jest.

Porządek w domu, jest.

Trening, jest.

Koty nakarmione są.

Dzisiaj, nie wiem, napisałeś dwa teksty, jest.

I koniec.

I to było takie sztuczne gonienie za szczęściem.

Takie taski, że po prostu wypełniasz coś, co ci podpowiada tylko twoja głowa i nie czułem tego szczęścia.

Ja zapomniałem przez te dwa lata, czy tam więcej, jak bardzo cenię swoją kompankę życiową jako przyjaciółkę też.

Dopiero w momencie, kiedy gdzieś tam stało się to, co się stało, to ja pozwoliłem sobie na przyjmowanie krytyki.

Bo w mojej chorej głowie, jak jest relacja, to jest absolutna akceptacja i ma być kurwa tak, jak ja chcę.

I to jest na przykład piekło życia z trzeźwym alkoholikiem.

Ma być tak, jak ja chcę.

Ja tego nie zrobię, jak taki filmowy terror, że wydrę się, tylko przyniosę na przykład kwiaty i usłyszę „o, dziękuję”.

A ja już w głowie mam „ja ci przynoszę kwiaty, a ty nie wskakujesz w moje ramiona i nie mówisz, że jesteś najwspanialszym mężczyzną na świecie”.

I to są takie głupie gówna, a to się na każdym kroku takie oczekiwania i potrzeba nazwania.

Tak, dobra, nie dogadujemy się, kłócimy się, ale jest narzeczona.

I kurde, mimo tej wielkiej miłości, zapominasz o takich małych rzeczach, jak przyjaźń, bo kurwa masz jakieś chore oczekiwania.

I tak samo w przypadku, nawiązuję do tego, co mówisz, do cieszenia się z tego, co jest.

Że zamiast się cieszyć, że ktokolwiek chce słuchać twojej muzyki, za to, że żyjesz z tej muzyki.

Ja czasami mam tak, że się horrendalnie porównuję do innych, a złapię się na momencie, że „ziom, masz 23 lata, nigdy w życiu kurwa nie byłeś w normalnej pracy.

Od kiedy masz 18 lat, czy tam 19, utrzymujesz się tylko i wyłącznie z nagrywania muzyki.

Zatrzymaj się i nawet jakbyś miał zarabiać najniższą krajową, ale tylko z muzyki, to jesteś kurwa błogosławiony po prostu, tak, że powinieneś paść, powiedzieć „dziękuję”.

To jest ogromny sukces, co?

A to jest trudne rzeczywiście, tak, żeby się zatrzymywać, bo to jest w ogóle ciekawy wątek, porównywanie się non stop.

Bardzo trudne, bo no rap jest też taką branżą konkurencyjną, nie?

A teraz jest tak chyba jak nigdy nie było, że w rapie są okrutne pieniądze, nie?

Są obrzydliwie wielkie pieniądze w rapie, przez co też wchodzą w to duże, różne firmy, które potrafią tworzyć artystów, które po prostu wchodzą dla biznesu.

Jest ta chęć porównywania się.

Ja to miałem w sobie zawsze, od dziecka, że ja zawsze chciałem udowadniać wszystkim, że nikt nie jest lepszy ode mnie.

Nienawidziłem, jak ktoś się stawiał wyżej, jak ktoś był, nie wiem, narcystyczny, czy jak ktoś mówił o sobie w samych superlatywach, a mnie tak jakoś, albo traktował mnie z góry, ze względu na wiek, status, cokolwiek.

Dostałem kurwicy po prostu, bo mówię „nie, nie będziesz lepszy ode mnie, ja ci udowodnię, że nie jesteś lepszy ode mnie”.

No a w rapie, nie oszukujmy się, liczbowo jest masa ludzi, którzy robi dużo więcej ode mnie, tak?

I teraz właśnie jest ta umiejętność zatrzymania się, tak?

Bo jak ja cały czas, jak nie wiem, mieszkasz w fajnym domu, a obok ciebie jest gość, który ma kurwa wieżowec, 25 pięter, to ty nie widzisz tego, że masz zajebisty dom, super, nie wiem, psa, rodzinę w tym domu, patrzysz na to, jego 25 pięter, no skurwysyn, on ma więcej, on ma więcej.

Ale widzisz, a z drugiej strony jest coś takiego, co teraz zrobił w ogóle Taco Hemingway.

Taco nigdy nie był jakimś artystą, którego ja w ogóle tam słuchałem dla przyjemności, ale bardzo szanuję jego drogę, jego sukces i tak dalej.

Ale no, on zrobił coś takiego, no wiesz, nie chcę mu patrzeć w portfel, ale podejrzewam, że on naprawdę jest na co patrzeć i to tak grubo.

I wiesz, on ostatnio wyszedł na tym Stadionie Narodowym, rzeczywiście wyprzedał facet Stadion Narodowy, to jest kurde, to jest kosmos.

I wyszedł na tym Stadionie Narodowym i powiedział coś takiego, wprost to powiedział, ale tak naprawdę to jego to jeszcze do niedawna wcale nie cieszyło.

I to jest uważam bardzo fajne i bardzo cenne, bo on jakby, tak jak ja zrozumiałem jego wypowiedź, to zrozumiał bardzo w dosyć brutalny sposób, że fejm, stan posiadania, jakby jego w ogóle kolejne przebijanie kolejnych rekordów tego sukcesu.

On dalej był sam tym gościem, co siedział w tej piwnicy i wiesz, i palił tego skuna i się dołował, że my zawsze chcemy jakby więcej, a nie zadajemy sobie tego pytania, czy ten co ma więcej, to czy w ogóle u niego wszystko w porządku.

Bo ja kiedyś zrozumiałem coś takiego, często mi to ucieka, że szczęście tak naprawdę nie jest tutaj, tylko musisz je mieć w środku.

Bo ja w momencie, kiedy ja wydawałem poprzednią płytę, ja miałem tysiąc złotych na koncie, miesiąc do premiery płyty.

I wiesz, nic więcej.

To było albo to siądzie, albo wiesz, tak jak nawijałem wtedy, że albo ten album mnie wybije, albo idę na taksówkę.

I ja w tamtym momencie uczyłem się, to był moment właśnie, kiedy zaczynałem trzeźwieć i uczyłem się szukania tego szczęścia w sobie.

I jak tak bardzo się skupiasz na tym wszystkim wokół, a zapomnisz o tym wewnętrznym ja, który próbuje po prostu być szczęśliwy, i to wracam znowu do tych tasków.

Nie na tym ma chyba polegać szczęście, że ty musisz odhaczyć wszystko z listy.

O dobra, jestem szczęśliwy.

No bo nie, bo zaraz się dopisze coś nowego.

Ja pamiętam, jak jeszcze w poprzedniej relacji usłyszałem coś takiego, a Tymek kiedy ty będziesz w końcu szczęśliwy?

Ja powiedziałem, no jak będę miał willę z basenem.

A tak?

Na pewno będziesz szczęśliwy, jak będziesz miał willę z basenem, a nie będziesz chciał helikoptera?

Mówię, kurwa no.

Nie jednego znaleźli w willi z basenem, jak pływał w tym basenie twarzą do dołu.

No po prostu wiesz.

Jeśli będziemy dążyć, szukać cały czas szczęścia, czy to w rzeczach materialnych, czy w posiadaniu jakiejś osoby, pokładaniu szczęścia w drugiej osobie właśnie, że tak długo jak ty będziesz mój, moja, to ja jestem szczęśliwy.

Tak długo jak będę miał, nie wiem, złotą płytę, platynową, kurwa, diament, samochód, coś tam, to będę szczęśliwy.

No pokładanie szczęścia w czymkolwiek innym niż w samym sobie jest strasznie zgubne, bo wszystko się może wydawać, że będzie stałe, tak?

Wszystko.

Czy to relacja, czy to pieniądze, czy cokolwiek.

Znam ludzi, którzy mieli naprawdę gigantyczne sumy pieniędzy i stracili wszystko.

I muszą się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości.

Ale w rapie też, czy ogólnie?

Nie w rapie.

Mówię tu akurat o swoim przyjacielu, zresztą też trzeźwiającym alkoholiku, który był chyba najbardziej taką zamożną osobą, jaką znałem.

Wszystko, naprawdę, kosmos, imprezy, wszystko.

Wytrzeźwiał i to się wszystko gdzieś tam pokończyło.

I on szuka tego szczęścia na nowo.

I musisz szukać go w takich sytuacjach w sobie.

Ja nie byłem szczęśliwszy w momencie, kiedy, nie wiem, bo to często tak się myśli, a jak wtedy piłem, chlałem, ale miałem kurde radochę, ale był fun.

Przypomnę sobie wspomnienie, że jestem gdzieś w klubie, w barze, w apartamencie, trzymam flaszkę, jestem królem życia, ale zaraz sobie potem przypominam, że kładę się spać tego samego dnia wracając do domu, jak ćwierkają ptaki i siedzę przy oknie, palę nerwowo papierosa, szukając najbardziej zwyrolskiego pornosa, żeby się nie zabić po tych całych lotach.

I to szczęście to jest taka ciekawa rzecz w życiu.

Moim zdaniem ono jest tutaj.

I nic ci go nie da materialnie.

To jest bardzo ciekawy wątek.

Jak mam się odnieść, to najwyżej odniosę się do tych tasków, na które z tym szczęściem powiązałeś.

Ja miewam okresy w życiu wytężonego odhaczania tasków.

To wtedy ja mam poczucie, że to jest o niwelowaniu napięcia.

Że ja szukam ulgi.

Ja tylko tak umiem.

Jak jest gorzej w moim życiu, to ja po prostu sprowadzam je do niwelowania napięcia.

Wczoraj miałem bardzo ciekawy case w ogóle życiowy, bo ja sobie wieczorem jak tam dzieci pójdą spać, psy się wysikają, siadam sobie i medytuję.

Wczoraj wysikałem, nie mogę wypuszczać do ogródka psów, bo jest jeż teraz i muszę je wyprowadzać.

I powiem wam, że nic mnie w życiu moim ostatnim tak nie wyprowadza z równowagi jak kurwa jeż.

W sensie zero empatii dla jeża.

Bo przez niego muszę psy wyprowadzać.

Mówię wam o tym, o utracie kontroli.

Jeż zaburzył moją kontrolę, ponieważ ja wieczorem siadałem i medytowałem.

Więc jeż mi kurwa zjebał cały mój spokój. – O Jezus, jak ja to rozumiem. – I teraz ja z psami wychodzę i ja nie wysypiam się ostatnio, bo jak już wspominałem córka mnie o 6 rano kopie i chce naleśniki i tak dalej.

I jestem niewyspany i wieczorem się czułem gorzej.

I czułem się gorzej i wracałem z tymi psami i myślę sobie zaraz usiądę, pomedytuję i nagle stwierdziłem nie, przecież się kurwa chujowo czuję, nie będę medytował.

I zrezygnowałem, bo żeby medytować to ja muszę się czuć wystarczająco dobrze. – Absurd. – Kurwa, życie jest, życie jakby się to się nie wypłaszcza, moje życie przynajmniej.

Nie następuje taki moment, że 3 dni z rzędu będą takie, że ja jestem jakiś poukładany po prostu.

To zawsze się znowu rypnie. – Ale to jest, zobacz, to jest to reżyserowanie życia, że po prostu przestaje ci się, cały dzień ci się sypie, bo jest jeż w ogródku. – Ja czekam na tego jeża od rana, słuchajcie. – Ja to tak rozumiem, na przykład umawiam się z kimś, że słuchaj, no jutro jedziemy na kawę na 10, nie?

No dobra, wstaję 9.30, słuchaj, możemy 12 zrobić? – Ja pierdolę. – Zabiję cię. – Zamorduję cię. – Zabiję. – Cały dzień jest w pizdę. – Cały dzień. – Cały dzień mam dzień z głowy. – Bo ty mówisz, że tego Tetrisa coś sobie tak go ułożył… – Tak, bo do 11.30 piję kawę, mam pół godziny, żeby przyjechać do domu, tu żeby się prze… i wiesz, cały dzień jest już tak poukładany i ktoś mnie rozwala tak. – Boże, jak ja mam to samo. – Co z tym się robi? – Ja nie wiem, ja nie wiem, co z tym się robi. – Może się nie da. – To jest nauka odpuszczania.

U mnie na chacie już nikt tego nie kurwi, nie?

Bo ja mam coś takiego, że ty, no ja na przykład, czy możesz iść, dostałem na przykład o 10 komunikat, czy możesz iść o 14 na zakupy?

Znaczy nie, w ogóle, czy możesz dzisiaj iść na zakupy?

No, jeżeli o 14, czy możesz iść na zakupy?

Kurwa, no ja nie mogę iść na zakupy, bo ja do 13 piszę, potem o 14 mam trening, o 16 się umówiłem z Wieśkiem, o 18 mam coś, o 20 jak Wieśka odwołam, no to jutro mam z kolei podcast nagrywam, a pojutrze mam coś, więc kiedy ja się z tym Wieśkiem spotkam?

Za dwa tygodnie?

Za dwa tygodnie to już mnie Wiesiek, kurwa, nie będzie lubił. – To jest to. – Ale jeszcze przy tych zakupach, jak mnie poprosi się, żebym poszedł na zakupy, to ja jeszcze, w sensie, ja się, nawet żebym się nie wkurwił, w sensie, żebym pokazał, że jestem debilem, po prostu, tylko ja zrobię z siebie takiego biednego, taki… – Tak, tak, tak. – Życie mi… – Jezus, to jest to. – To załamuje mi się. – Wchodzenie w rolę męczennika, po prostu, że… – W sensie, jak ja sobie poradzę z tym wszystkim? – Dobra, pościelę to łóżko. – Tak, tak. – No. – I ścielę, i chwal mnie za to, bo ja się poświęcam swój czas. – Pościeliłem. – Pościeliłem. – Umrę, ale pościelę. – Umrę, ale pościelę, tak? – Po prostu wchodzenie w rolę takiego cierpiętnika, zawsze jestem pokrzywdzony, zawsze jestem taki biedny, mnie to tak wkurwia w sobie, po prostu, że…

O Jezus, nawet nie wiem, nie umiem tego logicznie wytłumaczyć, dlaczego takie małe bzdety potrafią po prostu tak wpływać na moje życie, nie?

I to, co właśnie powiedziałeś, że „a za dwa tygodnie wiesz, nikt mnie nie będzie lubił”.

To jest po prostu takie reżyserowanie, że ja nie pójdę na przykład na trening i mówię „nie, no to już koniec jest, forma jest po wszystkim”.

Masakra, nie, nie, nie ma formy, już nie boksujesz, już…

No już nie, nie. – Koniec. – Bez sensu, możesz zawieszać karierę w ogóle i wszystko i… – Koniec. – Nie no, bo jak ja nie pójdę, się umówiłem na trening jutro na przykład o 15, jak ja nie pójdę na ten trening, to człowieku, no to ja już będę dwa dni później, ja będę ważył 120 kilo i będę miał taką samarę i będę miał cholesterol i wyniki 60-latka i w ogóle zawał za dwa lata. – Tak. – Nie no, to wszystko się stanie w ciągu 24 godzin, jak ja nie pójdę jutro na ten trening.

Będzie koniec. – Ale wiecie, ja mam teraz z tym cukrem, cieszę się, że ten cukier rzuciłem, nie, ale czasami jest tak, dziecko wczoraj jadło knedle z truskawkami i tam jednego zjadło, zostały trzy.

Ja tak patrzę, kurwa, czy jak…

O Jezu, mam ochotę, czy jak zjem kawałek, to to się śmiat zawali, nie, nie zjem, nie, a wiecie, ostatecznie mam dziką satysfakcję, że nie tknąłem kawałka knedla, bo bym umarł, bo bym popłynął. – A potem przychodzi taki moment, przychodzi taki moment, jest taki jeden moment, że na przykład jesteś sam na chacie i coś sobie robisz, jakiś ten, nie wiem, sobie oglądasz i dajesz sobie ten moment w ogóle dobra, że sobie odpuszczasz, sobie film pooglądasz, chociaż dla mnie akurat oglądanie filmów to nie jest w ogóle odpoczynek, bo ja piszę scenariusze, no ale załóżmy, oglądam jakiś film i tak, i nagle jesz dwie paczki jeżyków. – Tak, tylko nie jeżyków, kurwa. – Jest luz. – Nie mamy umowy z jeżykami, czegokolwiek, no, dwie paczki czegokolwiek, no, familijnych, które kiedyś reklamowałem, no, cokolwiek, no. – Tak, ale to jest trochę taki wszystkoholizm właśnie, nie? – Wszystkoholizm, tak jak w twojej piosence, to jest trochę wszystkoholizm.

Ja jak zacząłem trenować boks, już dwa lata to robię, i w pewnym momencie stwierdziłem, dobra, wkręcam się.

Pięć razy w tygodniu, wiesz, trzy razy boks, dwa razy siła, dieta, wszystko.

Kurwa, to było takie więzienie w głowie, że nie przytrzymałem posiłku, że nie poszedłem na… Jak nie poszedłem na trening, to przejebane miała Ola, kot Gienek, kot Cosiek, moja matka, mój tata, wszyscy mieli przejebane, bo ja nie poszedłem na trening.

I to nie jest kwestia dyscypliny, bo dyscyplina to jest jedno, trzymasz to, ale masz zdrowe podejście, że no dobra, nie wiem, dzisiaj chcę posiedzieć w domu, obejrzeć sobie film, albo spędzić czas inaczej, nie?

Ale ja sobie w głowie robię terror po prostu.

Nie potrafię.

Szczęście jest właśnie po środku, my tylko jesteśmy w stanie po skrajności kurczę jechać, nie?

A w tym Wszystkoholiku, mi się podoba to, że to nie jest tak, że świat czyha na ciebie na każdym kroku, tylko non-stop czyhasz sam na siebie po prostu, nie?

Tylko i wyłącznie.

Ze sportem jeszcze jest tak, a mówię to jako osoba, która uprawia dosyć dużo sportu, bo też uprawiam boks, akurat nie 5 treningów w tygodniu, ale powiedzmy 2 i też siłownia jeszcze i jakiś basen i rower i dużo jest tego sportu, plus ja też dosyć ostro lubię posaunować.

O, ja też lubię.

No, ale wiesz, bo to wszystko to jest dopamina, to jest wszystko naturalne też high, bo na przykład, a w ogóle boks ja zacząłem półtora roku temu chodzić, najpierw na grupę, teraz chodzę na indywidualne, żeby cokolwiek tej techniki załapać, co już w moim wieku jest trudne, ale się staram.

Pozdrawiam bardzo mojego trenera Marcina, którego też poznałem na AA, ale wiesz, to jest coś takiego, że na przykład jak ja chodziłem przez rok na grupowe treningi do gorilli, nic z tej techniki nie kumałem, waliłem, wiesz, cepy waliłem po prostu tak jak na dyskotece po prostu z ręki.

Do dziś mam problem, żeby w ogóle, wiesz, bo to też jak późno zaczynasz uprawiać sport, to łapiesz się na tym, na przykład ja się łapię na tym, jakie ja mam takie braki mobilnościowe, wiesz, że ja nie umiem po prostu swojemu ciału wydać polecenia, żeby biodro dobrze skręcić i tak dalej, to są, ja mam straszne zaległości, ale też zobaczyłem coś takiego, że taki trening, taki jak jest w klubie grupowy, no to po godzinie, gdzie jest, jak przyjdzie taki trener, który po prostu lubi dać wycisk, to masz coś takiego, że przez godzinę tracisz litr wody na przykład, nie?

I po takim treningu, no bo to, ja zrozumiałem też to, co często piszą na Instagramie, że jest fit i jest boxing fit, to są dwie zupełnie różne rzeczy.

To prawda.

I po takim treningu, po takim zmęczeniu, po takim wyczerpaniu, masz coś, nagle łapiesz taki w ogóle nowy rodzaj haju.

To jest haj.

Tak, to prawda.

To jest haj.

Tak, tak.

A naprawdę, wiem coś takiego, że ja po takich treningach wracałem do chaty, ja byłem jak trusia.

Ale ja wracając z treningu, pozdrawiam całą palestrę, wracając z treningu, ja latałem w aucie, auto nie jechało, auto się unosiło 5 cm wyżej, nie?

Właśnie godzina, półtorej godziny, czy coś, zajezdni takie, zajezdni naprawdę, że już masz dość, ciągnie rzygasz i wszyscy do szatni wracają, wiesz, ha ha ha i radość, kurwa.

I w aucie jedziesz i ja w domu, wiesz, 22 wracałem zawsze z treningu i wiesz, do Oli, ale super było, ale to energia, działanie, nie?

Kompletnie nowy haj, kompletnie coś innego, nie?

Bo to jest może, bo wiecie, bo to jest też tak, ja czegoś nie wiedziałem tego kiedyś tam, żeby była dopamina, to czasami jest tak, że najpierw jest ból, nie?

I ja w ogóle tego, ja też wiecie, jakby coraz dłużej w wannie z lodowatą wodą siedzę, to znaczy, to jakby coraz mniej starcza, trzeba coraz dłużej siedzieć, no tak, no ale potem, no to fruwasz, nie?

Fruwasz, tak, no oczywiście, na tatuaże.

No tak, no tak, no ale też trening, trening.

Kurde, bo możecie mnie o to zapytać, na głowie to strasznie boli, nie?

Nie.

Na kości, nie?

Na głowie, naprawdę, to była jedna z bardziej lajtowych dziar.

Tak?

I nie mówię tego teraz, żeby robić z siebie jakiegoś kozaka.

Ja słyszałem też inne opinie w tej kwestii, tak?

Każdy też ma indywidualnie, bo jedni mówią, że żebra to jest umieralnia, ja żebra nawet przeżyłem, kolana, nigdy w życiu więcej bym tego nie zrobił, palce, nigdy w życiu, jak mi się powybijają, nie dobiję tego, mam to w dupie, bo po prostu nie przeżyję tego, nie?

Ale to też jest taki ciekawy element życia, że ja na przykład stawiałem sobie jakieś takie wyzwania, nie?

Że na przykład na plecach to dwóch tatuatorów naraz, żeby mnie dziarało.

No to teraz palce, a no to teraz jak na kolanach, które ponoć tak bolą, no to pełny dojebany mocny wzór, żeby wytrzymać, nie?

No i to jest takie trochę…

No bo dziary też strasznie wkręcają.

Strasznie wkręcają i no ja pierwszą dziarę zrobiłem jak miałem 17 lat, mam 23 i zostało mi tak naprawdę tył nóg z miejsca, nie?

I znowu wszystkoholizm czy po prostu zajawka, nie?

Ja wszędzie szukam, staram się wiadomo nie wpadać w obsesję, ale patrzę po swoim życiu, czy ja umiem coś robić tak nie, że na pół gwizdka, tylko tak nieobsesyjnie, nie?

Czy ja umiem…

No dobrze, no czasami jak będę sprzątał, nie chce mi się, no to nie posprzątam dokładnie, tak?

Ale większość rzeczy, które ja robię, ja nie mam do nich, ja nie mam zdrowych relacji ze swoimi jakimiś aktywnościami, tak?

Bo tak jak mówię o sporcie, zaniedbałem sport, nie daj Boże zapaliłem papierosa czy coś, to ja miałem takie wyrzuty sumienia, że ciężko mi było funkcjonować, tak?

Zrobiłem coś nie tak w relacji, to ja obsesyjnie przepraszałem i obsesyjnie chciałem to naprawić w tym teraz momencie, natychmiast kurwa, bo jest kłótnia, bo jest spina, można stracić…

To jest to, tak, tak.

A wtedy to już tracę całkiem kontrolę nad życiem, nie?

Dokładnie, dokładnie.

Bo jak mi się rozsypie relacja, to ja już nie będę…

Ale czy to jest o tym, żeby się uchronić przed napięciem, w takim sensie, żeby…

Tak, no tak, tak, ja też to mam, też to mam, to mi bardzo dużo czasu zajęło, że to jest naj…

Ja to robiłem…

Była kłótnia, bardzo często ta kłótnia była właśnie dlatego, że ja wybuchłem i albo coś mi odpaliło w tym, co usłyszałem, albo coś wyszło.

Awantura, awantura i ja bardzo szybko, jak to się w ogóle…

I na przykład to już dochodziło do takiego momentu, że jakby moja partnerka mówi „Ok, ja muszę się od ciebie odizolować, w ogóle jakby daj mi spokój, w ogóle odejdź”, nie?

I po prostu zamyka się w pokoju na przykład, nie?

No bo już ma tego, wiesz, że już eskalacja tego jest już tylko taką torturą, że to nie ma sensu.

I ja momentalnie przez te takie proste, ten gest, wiesz, że jest odizolowanie, to ja od razu mam też takiego „Kurwa, zostałem odtrącony, ja muszę przeprosić w tym momencie, w tym momencie ja muszę przeprosić, bo ja nie mogę znieść tego napięcia wynikającego z tej sytuacji takiego odtrącenia, ja nie mogę, ja muszę teraz przyjść i powiedzieć „Przepraszam”, co oczywiście…

I wielokrotnie to słyszałem i to jest prawda, że to nie jest żadne prawdziwe „Przepraszam”. – Nie? – Boże, a wiesz ile razy ja się wkurwiłem na to, że usłyszałem, że to nie jest prawdziwe „Przepraszam”? – No, bo to nie jest prawdziwe „Przepraszam”.

To jest tylko o tobie, żebyś ty, wiesz, ale… – Tak, to jest twój egoizm.

Tak, to jest twój egoizm, a przede wszystkim tej osobie musisz dać w ogóle jakąś przestrzeń, jakiś czas, żeby ona w ogóle jakoś się uspokoiła i żeby ona na ciebie popatrzyła z jakimś… – Przychylniejszym guzem. – Przychylniejszym okiem, nie?

Bo też wściekłość to jest coś, że czasu potrzebujesz na tę wściekłość, nie?

A tacy ludzie jak my to jakby nie… czas na coś człowieku. – Nie, nie ma w ogóle takiej możliwości. – Ja tu się bardzo staram zwracać na to uwagę, ale albo jakby mi się nie udaje, albo idę w jakąś inną skrajność.

W sensie ja całe życie strasznie dużo perorowałem, nie?

Ja perorowałem jakby miał nastąpić jakiś, jak już wypowiem kurwa po raz setny to samo, nie? – Że jak do kogoś trafi i że powiem „ach tak, tak, ma, dokładnie, tak jest, kurwa jestem w stanie zmieniać słowa po prostu i opowiadać to samo”. – Tak, tak. – Absolutnie nie zauważałem tego, że mówię po raz dwudziesty to samo, nie? – Ale to samo, no. – I jakby o dwóch godzin ktoś nie ma spokoju przez, wiesz… – Przez ciebie. – Boże, ale to jest piekło życia z trzeźwym alkoholikiem na przykład. – No bo tak, no. – Bo ja robię to samo.

Dochodziło do jakiejś spiny, bo na przykład właśnie było jakieś zwrócenie uwagi, ja rzucam docinkę taką, że boli, no to Ola nie jest osobą, która sobie pozwala na coś takiego, bo bardzo dba o swoje granice i od razu jest eskalacja, bo ja od razu też eskaluję.

Jest wyjście do pokoju, no to jest ten sam schemat, nie?

Jest wyjście do pokoju, mijają trzy minuty i ja „aha, dobra, to ja już wszystko przemyślałem, ja już wszystko wiem, znam swoje wnioski, idę do tego pokoju, słuchaj, przepraszam, bo ja zrobiłem to, to, to i to, to i to, to i to i to, ja cię bardzo przepraszam, pogódźmy się już”. – Zobacz jaki jestem fajny, ja się przyznaję. – Zobacz jaki jestem zajebisty facet, ja chylę czoło, sypię się popiołem, jestem taki dojrzały.

A, nie chcesz się pogodzić. – O ty, to brawo, ale jesteś dojrzała, ale jesteś dziecinna.

Nie, super, dobra, ja chciałem.

Ja chciałem.

I moje sumienie jest już, wiesz, dobra, ale zrobiłeś, kurde, nie?

Ty jesteś czysty. – Teraz to jej wina, a ty jesteś taki biedny. – A ty jesteś taki biedny, bo ona cię nie chciała przytulić po tym.

A ty przecież chciałeś, przyszedłeś, przeprosiłeś, chciałeś się pogodzić.

No to za godzinę zrobisz to samo, bo znowu będzie dyskomfort, siedzisz godzinę sam w tym pokoju i mówisz „kurwa, no nie wiem”. – No nie wiem, co mam zrobić. – No to idę jeszcze raz.

No, słuchaj, dobra, przepraszam.

I mówię to samo w tych słowach i przez godzinę czy dwie napierdalam po prostu kółka wokół jednego, a jak ktoś mnie na to jeszcze zwróci uwagę, „ej, słuchaj, ale ty zdajesz sobie sprawę, że mówisz po raz trzeci to samo, a do mnie to jakby nie trafi dalej, daj mi czas”.

No to spróbuję na czwarty sposób go powiedzieć. – A to daj mi czas, ja nie usłyszę tego. – Ja też nie, mi to w ogóle ucieknie gdzieś bokiem, że dla mnie to będzie odtrącenie. – Nie no, bo to jest mi na złość.

To jest, żebym ja się męczył. – Bo się znęcają nade mną. – Znęcają się. – Cały czas się nade mną znęca. – Tak, tak, to jest taka tortura, żebym teraz siedział i miał dyskomfort.

Ten czas jest tylko po to, żebym ja był w jakimś w ogóle stanie takim, żebym się męczył. – Wiecie, bo to jest znowu, bo to jest jak z tym jeżem dla mnie, bo jak ktoś, kurna, jak ja tego jakby nie zalepię w tej sytuacji, napięcie nie zostanie zredukowane, to ja tak naprawdę nie jestem w stanie się zająć swoimi sprawami.

To zawsze jest o mnie, to zawsze jest tylko o tym, żebym ja swoją sprawę załatwił. – Oczywiście. – Nie?

Po prostu.

Bo ja nie zabiorę się za robotę, jak kurna se tutaj nie załatwię.

Wiesz? – Tak, tak, tak. – Po prostu. – Bo jak jesteśmy pokłóceni, a ja mam trening za godzinę, to nie wypada, kurde, wejść na ten trening. – Dokładnie. – Jak jesteśmy pokłóceni. – Tracisz kontrolę nad swoim planem. – A ja bym chciał wejść na ten trening. – To znaczy w ogóle wyjść z chaty, jak jesteś pokłócony i to skazanie na to, że potem będziesz cały dzień w tym napięciu siedział, że jesteś pokłócony, to to już jest, wiesz, unbearable, nie? – I jeszcze nie wiesz, co się dzieje. – I jeszcze nie wiesz, co się dzieje, bo jesteś poza, ktoś nie odbiera telefonu, to tu w głowie już jest scenariusz po prostu, kurwa, na „Ślepnąc od świateł 2”, nie? – Tak, tak, tak. – Naprawdę, nie? – Tak. – I to tak działa, i to tak działa po prostu, że kiedy jest utrata tej kontroli, a siedzenie w napięciu… – No właśnie… – Nie umiem. – Ja nie umiem, ja nie umiem. – Nie potrafię. – Pewnie jest na to jakiś sposób, tylko ja się nie… – Ja się tego uczę teraz.

Ja się tego uczę teraz, nie?

Bo te pierwsze dni, kiedy gdzieś tam podjęliśmy takie decyzje, jakie podjęliśmy, to była znowu panika.

To było na siłę panika, płacz, masakra, nie?

A znowu, i znowu mam wdzięczność, znowu mam wdzięczność do Oli, że uczy mnie tego, może w taki sposób, w jaki ja, którego bałem się najbardziej, ale uczy mnie tego, że daj, kurwa, czas.

Nie siedź, bo jak jest, nie wiem, jak goi ci się rana, tak?

Masz rozcięcie.

Nie siedzisz nad nią i nie patrzysz i mówisz „już?”. – Tak, tak, tak. – Nie działa to w ten sposób, tylko musisz. – Znaczy nie, dzieci myślą, że to tak zadziała, nie? – No tak, ale to dzieci myślą.

A to chodzi o to, że ty musisz żyć. – No ale słuchajcie, bo my cały czas realizujemy schemat taki, że jakby alkoholem to się działo w sekundę. – No tak, cały czas, cały czas. – No bo sobie przyśpieszasz czas, zabijasz to. – Tak, regulowanie emocji. – No uczymy się tak naprawdę teraz, tak naprawdę uczymy się wszyscy jako osoby trzeźwiejące jakiegoś radzenia sobie z tymi emocjami, tak?

Bo nagle nie ma substancji, którą możesz to zabić.

W momencie kiedy była radość, to się ją potęguje alkoholem.

W momencie kiedy był smutek, no to go zapijasz, tak?

I w momencie kiedy była złość, też ją zapijasz i łatwiej ci ją wyrazić, tak?

A sprawy niepozałatwiane nie są na obecną chwilę ważne, no bo jesteś pijany i jakby masz to w dupie, tak?

To co cię to obchodzi, nie?

A teraz jest najtrudniejsze w trzeźwieniu, moim zdaniem, to radzenie sobie z konfliktem, radzenie sobie z trudną emocją, bo ja tak bardzo szybko chcę wyjść, jak jest trudna emocja z niej, że zrobię rzeczy, które są niezgodne ze mną.

Słuchaj, ja to sobie też niedawno dosyć uświadomiłem, to się łapię na tym, że jeśli ja mam jakieś takie lęki antycypacyjne, nie?

Różne, przeróżne, jak to w ogóle też osoba uzależniona i sobie, czy że moi rodzice umrą, co oczywiście się stanie oby jak najpóźniej, czy że, nie wiem, się rozstanę z moją partnerką, czy coś tam, czy wiesz, czy że wojna będzie, wiesz, no to przeróżne te lęki.

Ja sobie wyobrażam, czy na przykład ja sam będę chory i będę umierający, co też najprawdopodobniej się w moim życiu wydarzy, a raczej na pewno się wydarzy, to ja się nie boję nawet tych sytuacji, ty, ja się boję moich emocji, które będę wtedy miał.

Rozumiesz?

Tak.

Mam…

To jest to, czego ja się w zasadzie boję.

Ja się boję emocji, które będę wtedy miał, bo boję się, że ja nie przeżyję tych emocji, że to będzie po prostu coś, wiesz, coś…

No nie, no nie przeżyję tej sytuacji, ale to emocje moje nie będą miały wtedy nic do, wiesz, nie będą miały znaczenia, nie?

Mam tutaj wydziarany cytat z twojej książki dawno temu w Warszawie.

„Nie boję się, że nie zdążę na samolot”.

To było w tym „Nie boję się, że umrę.

Boję się, że kiedy umrę, to nie zdążę na samolot”.

Tak, tak.

To jest po prostu ta sytuacja, że ja nie boję się tego, że, nie wiem, skończy mi się kariera.

Ja się, kurwa, boję tego, co ja wtedy zrobię.

Ja się nie boję samego tego faktu, tylko boję się tej emocji, boję się, że to się gdzieś tam, wiesz, wydarzy i ja tego nie dźwignę.

Ja często mam tak, że w mojej głowie, jak coś się dzieje, czego myślę, że nie dźwignę, to ja chcę uciekać.

I to była ta sytuacja, kiedy kończyłem pić, tak?

Że pierwsza myśl, kiedy przyszły pierwsze poważne konsekwencje w moim życiu, które musiałem dźwignąć, wziąć na bary tak naprawdę jak facet, to ja tak bardzo chciałem uciec, że myślałem o śmierci.

Że po prostu wolałem umrzeć niż ogarnąć coś.

Gdzie to była rzecz, którą trzeba było po prostu ogarnąć.

Czy zajmie to krótko?

Nie.

Ale ogarniesz to i żyjesz dalej.

A ja tak bardzo się bałem tego procesu, tego trwania, tego ogarniania negatywnych emocji ludzi do mnie, że powiem „nie, dobra, to ja się wolę zabić, kurwa”.

Okej, ale to też w ogóle, tak, warto myślę, że słuchaczom i słuchaczkom powiedzieć, że generalnie sprawy się nie ogarniają w sekundę, że potem to ogarnianie spraw trwa i rzeczywiście to jest trudne, ale to jest robialne.

A jakbyśmy tak wrócili trochę do tego początku twojego trzeźwienia, to jak ty się zaczynałeś mierzyć z tym wszystkim, to co ci pomagało najbardziej albo po prostu jak to wyglądało?

Początek był dla mnie łatwy, o dziwo, bo ja się szybko wkręciłem.

Bo ja oczywiście chciałem być najlepiej trzeźwiejący ze wszystkich.

Więc ja byłem super, ultra, hiper.

Meetingi, program, wszystko, zajebiście.

No a schody zaczynają się im dalej w las tym jest inaczej.

Nie mówię, że teraz mam większe głody niż miałem na początku, bo tak nie jest.

Ale właśnie teraz zaczynam rozumieć, co to jest to ogarnianie spraw i co to jest to tak naprawdę trzeźwe myślenie.

Bo ja już myślałem, że dobra, ja już jestem wytrzeźwiany, zajebisty w ogóle, wiesz, wszystko perfekcyjnie, program szybko zrobiony, wszystko popisałem, co miałem napisać, przerobiłem wszystko w zgodzie.

A tak naprawdę teraz zaczyna się taka praca samego ze sobą i obserwacja właśnie tych rzeczy.

Wychodzenie z tych durnych schematów, tego picia na trzeźwo, tego nieumiejętności dźwigania najprostszych sytuacji.

I w tamtym momencie, co mnie motywowało, to to, że ja znowu chciałem być najlepszy w tym wszystkim.

Pokazać im, że tu mi mówią jakieś dziady, stare alkoholiki, że to jest taka droga, coś tam.

A ja wam pokażę, że ja jestem małolat i że ja to zrobię lepiej niż wy wszyscy.

No i dopiero teraz przypominam sobie dużo słów, które słyszałem właśnie na meetingach czy od weteranów aowskich i zaczynam je teraz dopiero rozumieć, że to nie jest tak.

Bo ja zawsze twierdziłem, że to rozumiem, że trzeźwienie to jest całe życie.

Ale ja to rozumiem dopiero teraz, kiedy mija już za niedługo drugi rok i są pewne rzeczy, które się nie zmienią, z którymi ja muszę nauczyć się żyć i zmieniać te schematy.

Bo to, co ja będę odczuwał się nie zmieni.

Bo ja liczyłem, że mi z czasem przejdzie to, że mnie bolą małe komentarze, że mnie boli mała krytyka.

Nie przestanie mnie boleć, ale to, co ja z tym zrobię, to jest rzecz, na którą mam wpływ.

Nie mam wpływu na to, że konflikt jest dla mnie stresujący i ciężki.

Nie mam na to wpływu.

Nie zmienię tego, jak coś odczuwam, ale mogę zmienić sposób, w jaki sobie z tym radzę.

Swoją reakcję mogę zmienić.

Nie ma co się też winić za emocje, że coś cię denerwuje, że coś ci sprawia przykrość.

Każdy jest indywidualnym człowiekiem i każdy ma prawo do tych emocji.

Tylko trzeba się nauczyć, jak je komunikować, jak reagować, jak sobie radzić.

Pierwszą zmianą reakcji na emocje jest to, że nie pijesz.

I to jest pierwsze.

I ok.

To jest zajebiste.

Jak to się już udaje usiągnąć, to jest naprawdę halleluja.

Tylko, że potem trzeba znaleźć coś innego na to.

I żeby to był też zdrowy nawyk, a nie, że zastępujesz to czymś.

Tylko usiąść, zabrać tę emocję za rękę, usiąść z nią w pokoju, spojrzeć w jej oczy.

Nazwać ją i powiedzieć, czym ty jesteś i jak mam z tobą żyć.

I tak naprawdę zabrać każdą z takich emocji na taką rozmowę, dogadać się z nimi i dać im to wytłumaczyć.

„Słuchaj, ja jestem złość.

Teraz będziesz czuł tak, że chciałbyś kogoś obrazić, że chciałbyś się na czymś wyżyć.

Może chciałbyś się najebać i pójść w miasto i się zemścić.

Ok.

Ale możesz ze mną zrobić to, że pójdziesz teraz na trening.

Pójdziesz sobie pobiegać.

Siądziemy tutaj za godzinę.

Ja ci wytłumaczę, co cię zdenerwowało, a ty będziesz mógł to skonfrontować już bez zbędnych emocji.

Ze smutkiem to samo.

No teraz będzie ci przykro.

Może się popłaczesz.

Może ci być ciężko, ale da się ze mną żyć.

Nie uciekaj teraz w alkohol.

Nie błagaj teraz na kolanach kogoś o przebaczenie.

Tylko daj mi sobie posiedzieć tutaj trochę, to mnie zrozumiesz.

Z każdą emocją trochę odbyć taką rozmowę.

Paredziesiąt pewnie razy, bo nie da się tak o po prostu.

No i się nauczyć żyć z tą swoją głową, która podpowiada różne dziwne rzeczy.

I też zaakceptować ją.

Inna nie będziesz.

Nie zmienisz się w jakiegoś zupełnie innego człowieka.

Możesz tylko dojść do takiego punktu, że będziesz sam swoim przyjacielem.

I że będziesz te emocje, te swoje reakcje, ten swój cały system, ten swój komputer.

No okej, będziesz go taszczyć już po prostu do końca tej przygody tutaj.

I to co właśnie najbardziej możesz zmienić, to sobie właśnie siebie zaakceptować to.

A zaakceptować to też, bo ludzie też wydaje mi się często mylą, ja myliłem bardzo długo akceptowanie z siebie, jakieś lubienie siebie, wybaczanie sobie, myliłem z jakimś narcyzmem.

Że to jest jakieś niezdrowe, niezdrowe, dobre mniemanie o sobie.

Nie ma chyba czegoś takiego jak niezdrowe, dobre mniemanie o sobie.

Ale to jest, że też mam czasami takie usilne dążenie do skromności.

Że po prostu bardzo się lubię uniżać i chcę wywierać na ludziach wrażenie osoby skromne itd.

Bo bardzo nie lubię narcyzów i strasznie się boję tego.

A nie ma nic złego w spojrzeniu na swoje zachowanie i dojściu do wniosku, że zrobiłem to w zgodzie z sobą, nie zrobiłem nikomu krzywdy tym zachowaniem.

Wiadomo, musimy mieć tego pewność.

I takie przebaczenie sobie, poklepanie się po plecach, że stary, zdarza się, nic się nie dzieje, jesteś takim człowiekiem.

Ja tak długo miałem ze swoją wrażliwością, że ciężko było mi ją zaakceptować.

Bo ludzie ze środowiska reagowali na jakiś tam disrespekt, czy na coś agresją, czy reagowali tak bardzo mocno, twardo stawiali granice.

Tego nigdy nie potrafiłem zrobić i całe życie mnie to bolało.

Ale w końcu to puszczam.

Zaczynam to puszczać i na zasadzie, dobra, nie jesteś taki, kurde.

W hip-hopie to jest trudne, bo jest mnóstwo dalej, są jakby, wiesz, premiowane takie bardzo w ogóle, to też się oczywiście bardzo zmienia, ale wciąż hip-hop jest kojarzony z taką dosyć konfrontacyjną, samczą postawą.

Ale gdybym ja miał się głębiej zastanowić, no to w ogóle, okej, to też jest takie wszystko, dobra, jakiś tam element też konwencji i tak dalej, a z drugiej strony wynikający z tego, że jednak też hip-hop wywodzi się z ulicy i wywodzi się jakby też stworzyli go ludzie, którzy mieli przynajmniej przez jakiś czas jakby ciężko w życiu.

W taki, a nie inny sposób.

Ale teraz jak o tym myślę, na przykład patrzę w ogóle na hip-hop, to sobie myślę, że to w ogóle jest, wszyscy w ogóle wy jesteście wrażliwi.

Tu nie ma czegoś takiego, że jest jakiś niewrażliwy raper, że nawet tam jakiś, wiesz, no, Popek czy Kaczy Proceder, czy jakiś w ogóle, wiesz, Bodu Serpeka, to są wszystko, nie znam osobiście, ale są wszystko wrażliwi ludzie na jakimś tam poziomie, bo jakby nie byli wrażliwi w taki sposób, o jaki nam chodzi, to nie wybraliby w swoim życiu takiej drogi, żeby pisać jakieś teksty i tworzyć i za pomocą tych tekstów komunikować jakieś swoje w ogóle emocje w mniej lub bardziej otwarty sposób do w ogóle do innych ludzi.

Nie szukaliby tego sposobu w ogóle komunikowania się z człowiekiem, jakby na jakimś świadomym lub podświadomym poziomie nie myśleliby o tym, że to jest tak naprawdę jedyna droga, żeby się z ludźmi właściwie dogadać.

No tak, ja uważam, że każdy z nas rodzi się z pewnym tam procentem wrażliwości, jeden mniejszy, drugi większy, no a potem tak naprawdę doświadczenia ją troszkę albo temperują, albo zwiększają, a z drugiej strony ja mam wrażenie, że ja doświadczyłem bardzo dużo sytuacji, w których moja wrażliwość zadziałała na niekorzyść dla mnie, nie pod tym względem, że czegoś nie ugrałem, tylko że ktoś mnie źle potraktował, albo ja nic z tym nie zrobiłem, ale nie umiem z niej zrezygnować.

Nie potrafię przestać taki być i całe życie chciałem przestawać taki być.

Całe życie chciałem to sobie z…

Ale to nie potrafisz, że może już nie musisz przestać taki być?

Mam wrażenie, że czasami jednak to takie ekstremum nie jest dobre i nie chodzi mi tu teraz, że ja mam do siebie problem, że ja się popłaczę na bajce.

Nie chodzi mi tu o to teraz, że coś mnie zaboli, jak ktoś powie.

Tylko bardziej to taka wrażliwość na drugiego człowieka, że nie chcesz sprawić mu przykrości.

I wydaje mi się, że to jest jedyna rzecz w tej całej mojej nadwrażliwości, która jest dużym problemem.

Ja mam taką awersję do konfliktu, tak źle się w nim czuję, tak bardzo nie umiem funkcjonować w konflikcie, że ja wolę czegoś nie powiedzieć i nie uzyskać tego, czego potrzebuję, bo wiem, że spowoduje to kłótnie, niż to powiedzieć i wchodzić potem w ten konflikt.

Więc wrażliwość to jest świetna cecha, ja uważam, że trzeba ją pielęgnować, ale niestety bardzo często też można dostać za to trochę, że tak powiem, po dupie, jeśli jesteś nadempatycznym człowiekiem.

No tak, to ta nieumiejętność znowu jest po prostu stawiania granic, bo to jest strasznie bliskie.

Zwracamy znowu do tego, ja też po prostu wszystkich ludzi chciałem zadowolić, po prostu żeby świat miał się zawalić, jak ja bym się z kimś pokłócił, straciłbym kontrolę nad wszystkim.

Podczas gdy rzeczywistość raczej daje mi taki feedback, że właśnie jak się pokłócę, to się coś zmienia.

Tak, to prawda, ale wiesz, wracając do narzuconego tematu, że hip-hop ma gdzieś tam w swojej genezie konflikt.

Były beefy, była masa dissów.

Ja mam takie sinusoidy, że mam dni, że marzę o tym, żeby mieć z kimś beef, że zaczepię kogoś, kurde, poddissujemy się, czuję się pewnie z kartką i mówię, że nie, na mnie to jest paru raperów, którzy by mnie zgniotło w dissa, ja bym się chciał sprawdzić z kimś.

No a potem przychodzi ten moment zastanowienia, że o Jezu, i teraz tak, prywatne wiadomości, komentarze, konflikt, pewnie trzeba będzie porozmawiać z tą osobą, coś sobie wyjaśnić, nie daj Boże się spotkać.

No i już się trochę wycofuję, nie, i to jest tak, że ja na przykład w rapie mega lubię dissy, lubię tego słuchać, lubię śledzić konflikty, moim ulubionym raperem jest Eminem, który po prostu ciśnie po kim się da, gdzie jest to przeciwieństwo wręcz mnie w przestrzeni publicznej, ale jak ja siedzę prywatnie, chociażby z Olą czy z kimś, no to ja, no nie wiem, też się czasami tak odpalam, nie, a potem się zastanawiam, przychodzi mi ta właśnie taka durna wrażliwość, a może on tak rapuje, bo tylko tak umie i może on chce w ten sposób przekazać coś światu, itd.

A druga strona mnie mówi, nie, on jest po prostu chujowym raperem i jakby tyle, nie, no i to jest takie balansowanie między właśnie tym dobrym celem.

To jest też wiesz pytanie, na ile kurcze też ten beef jest na serio i mi się wydaje, że przeważnie nie jest w tym sensie, że rzeczywiście kończy się to, że to jest odgrywanie pewnej konwencji, nagrywanie fajnych kawałków, boostowanie się, a potem sobie podają ręce i takich sytuacji, wydaje mi się, że to było rzeczywiście na serio, no to było w hip-hopie parę, no to nie wiem, no to wiadomo te wszystkie, gdzie się strzelali, to raz.

No to bez dwóch zdań.

No w Polsce to myślę, że no Peja – Tede to jest… No to do dzisiaj, do dzisiaj.

To jest na serio dosyć.

No i na przykład teraz to, ta cała na przykład Drake – Kendrick Lamar, to też wydaje mi się, że to jest na serio, bo tam padły takie rzeczy, że no nie widzę, jakby taki był kaliber już tych wzajemnych oskarżeń, zwłaszcza w stronę tego Drake’a, że to nie widzę już potem sytuacji, że to miało być nagle, że oni wyjdą za 10 lat i powiedzą no, wiesz, tak jak Jay-Z i Nas i powiedzą no, wygrał hip-hop jak mawiał Hirek Wrona.

No nie no, nagrał, jeden nagrał drugiego, nazwał drugiego pedofilem i wiesz, i zrobił jeszcze z tego mega hit i to już jest na serio i to jest jednak taka sytuacja chyba, w którą żeby być zaangażowanym, no to rzeczywiście musisz mieć w sobie albo jakąś w ogóle taką immanentną nienawiść do tego drugiego typa, albo przynajmniej poczucie racji, że to jednak trzeba go tam… – Zcancelować, że… – Dla dobra hip-hopu i tak dalej, ale też to oczywiście to jest tak, że potem ludzie z tego mają igrzyska, no.

Ale też ja bym powiedział, że musisz, przynajmniej tak sobie wyobrażam, musisz mieć pewien poziom odporności na to wszystko.

Ja jestem człowiekiem, który się wręcz jakby stara nie wypowiadać w żadnych mediach społecznościowych, żeby nie musieć znosić tego, żeby mu ktoś coś odpowie tam, nie? – No. – Ja jakby unikam tego rodzaju napięcia. – Ja przeważnie też unikałem, a z drugiej strony potem się czuję taki kurcze nieszczery sam ze sobą, nie?

Że ktoś mnie o coś pyta, a ja odpowiadam tak wymijająco i ja wiem, że ja to zazwyczaj robię w trosce o samego siebie, tak?

Bo wiem z czym się to potem je.

Ale uważam też, że dużo, zwłaszcza teraz, ludzi czeka tylko na konflikty.

Że nic się tak nie klika, jakby całe zjawisko freak fightów, tego wszystkiego, to bazuje tylko i wyłącznie na konfliktach ludzi.

Bo kochamy patrzeć na właśnie igrzyska, kochamy patrzeć na to jak dwójka ludzi ze sobą gdzieś tam walczy, wymienia się argumentami, kochamy patrzeć jak Kendrick Lamar miażdży Drake’a dosłownie i co chwilę są jakieś filmiki jak gra to na koncertach i coraz głębiej go wbija.

Ja kochałem patrzeć jak Eminem dissami po prostu kończył kariery raperom i nie wracali. – Machine Gun Kelly, to zmienił gatunek muzyki wykonywanej? – Całkowicie, on poszedł już w coś całkiem innego. – Wiesz co mi przyszło do głowy, to jest ciekawe co powiedziałeś, bo to jest właśnie, może to jest tak naprawdę to co odróżnia freak fighty od sportu, w sensie od prawdziwych sztuk walki, od prawdziwego boksu, MMA, kickboxingu i tak dalej.

Oprócz przygotowania, profesjonalizmu i tak dalej, to jeszcze jest ten aspekt, że jak jest prawdziwa walka bokserska, MMA, kickboxerska i tak dalej, to to jest sport, bo potem jak się kończy, to oni sobie podają ręce. – I to jest ta różnica, oni sobie podają ręce. – To jest szacunek sportowy, ale jest zła intencja od początku. – Tam to jest świat tworzenia konfliktów, tylko żeby je spieniężać i tak dalej, to wszystko jest jeden wielki tak naprawdę cyrk i WWE, tylko że biją się naprawdę.

Ale jest to moim zdaniem znak czasów, że ludzie kochają konflikt.

To było od zawsze, nie trzeba tego za bardzo nawet rozkminiać, przecież już w starożytnym Rzymie było Koloseum i Gladiatorzy, którzy walczyli na śmierć i życie, chleba i igrzysk.

I mam wrażenie, że tego nie wyplewimy z ludzi. – Potrzebujemy tego contentu, żeby nam dopaminę wywalał. – Dokładnie, a wiadomo, że lepiej się patrzy jak ktoś się kłóci, niż jak sami mamy w tym uczestniczyć i gdzieś tam ponosić tego konsekwencje, bo łatwiej się w tłumie pali czarownicę, niż samemu z nią rozmawia. – A też wydaje mi się, że łatwiej takiemu Kendrickowi Lamarowi wyjść i zniszczyć tego Drake’a jakąś tam serią kawałków, niż u siebie na chacie się ze starą dogadać kto śmieci wyniesie.

Łatwiej temu nawet zawodnikowi tego Freak Fight’u wyjść i zdemolować drugiego chłopa i go tam jeszcze potem opluć, niż przyjść do domu i się z dziewczyną… – To jest też to, nie?

To chyba tak naprawdę miałem na myśli, jak mówiłem, że to nie jest do końca bardzo często naprawdę, że być może ci ludzie robią to dla tych emocji… – Jakiegoś ujścia, które mają ci potem widzowie. – Tam to są jakieś straszne pieniądze, nie?

Myślę sobie, że oni w to wchodzą dla pieniędzy. – Też dla pieniędzy. – Ale też trzeba popatrzeć jakie indywidua tam się pojawiają. – Nie chciałbym w ogóle tutaj rozmawiać o Freak Fight’ach, bo to ani nie ten podcast, ani nic takiego, ale uważam, że to jest właśnie miejsce, w którym ludzie bezpiecznie mogą uczestniczyć w konflikcie, nie uczestnicząc w nim.

To co ty powiedziałeś, że to jest trochę tak, że lecisz myśliwcem, ale siadasz na miejscu pasażera i jak coś się dzieje, to ty możesz sobie wyskoczyć spadochronem, a ten gość będzie szybował w dół i gdzieś tam się rozbije. – My wewnętrznie się lubimy porównywać, walczyć, czuć się lepsi.

Myślę, że to nie jest kwestia tylko ludzi uzależnionych, tylko każdego, kto jako młody chłopak nie wyobrażał sobie, że jest jakimś niesamowitym rycerzem, który pokonuje wszystkich. – No my Batmanami. – No to Batmanami na przykład.

Myślę, że każdy gdzieś tam coś takiego przechodził.

No i stąd jest takie zainteresowanie konfliktami, patrzenie na ludzi.

„Wow, ale ten mu dojebał, a ten go zniszczył”.

No i to zawsze imponuje. – Tak, ale to u mnie też jest z taką samą ja intencją nieczystą, ale nałogową.

Wchodzę na Pudelka i zaczynam od komentarzy. – Kto pisze komentarze na Pudelku? – Też mnie to zawsze zastanawiało. – Ale to ja oczywiście też gardzę tymi, którzy piszą, ale czytam. – Ja mam wrażenie, że to są ludzie, którzy siedzą w pracy takiej biurowej.

Po prostu są strasznie sfrustrowani. – Może tak. – Tymku, na koniec chciałem ci zadać pytanie, które Julek miał ci zadać, ale zapomniał.

Mogę zadać twoje pytanie? – Nie, zadaj proszę. – Mi się spodobało. – Proszę. – Czy kiedy nagrywasz takie kawałki jak „Wszystkoholik” na przykład, kiedy mówisz bardzo otwarcie w swojej muzyce o swoich doświadczeniach, swojej postawie itd., na ile masz wrażenie, że twoi słuchacze cię kumają? – 100. – 100? – 100.

Mam wrażenie, że na 100, czytając wiadomości prywatne i czytając komentarze, mówię o moich słuchaczach.

Nie mówię tu o ludziach, którzy przesłuchali mojej muzyki.

To jest zupełnie inna rzecz.

Ludzie, którzy trafili na moją muzykę, czy słuchają jej sporadycznie, nie wymagam od nich zrozumienia i wiadomo, że pojawiają się komentarze „a co ty wiesz o piciu w takim wieku” itd.

Ale naprawdę ogrom ludzi, którzy piszą, że to jest o mnie, dzięki temu poszedłem na terapię, cokolwiek i nie robię z siebie teraz Mesjasza, Guru Trzeźwości, broń Boże, nie chciałbym być tak nigdy postrzegany, bo to też jest jakaś tam presja, ale widzę jak ogromna część społeczeństwa się z tym utożsamia.

Ja wypuszczając taki numer, czy to „Wszystkoholik”, czy „Mam tak samo jak ty” nie spotykam się ze ścianą, która mi napisze „aha, no fajna pioseneczka, można pobujać główką”, tylko spotykam się z szerokim odbiorem ludzi, którzy mówią „kurde, no ja mam tak samo jak ty”.

I to też ok, przeczytałem taki fajny komentarz, że „aha, to teraz już wiem, że nie jestem jebnięty i ktoś ma tak samo jak ja, idę na terapię”.

I to nie była, powiem to szczerze, może PR-owo to będzie chujowe, ale to nigdy nie była moja misja.

Ja wydając numery o trzeźwieniu nigdy nie miałem intencji takiej „dobra, dzięki temu ktoś wytrzeźwieje, dzięki temu ktoś się lepiej poczuje”.

W ogóle o tym nie myślałem.

Myślałem o tym „dobra, ja się dzielę po prostu swoją historią, to jest mój rap i ja od dzisiaj postanowiam być w nim szczery i po prostu to opowiem”.

A cała reszta rzeczy, która się stała, gdzie ludzie naprawdę piszą do mnie takie rzeczy, że ja czasami siedzę i nawet nie odpisuję na to, bo nie wiem co mam powiedzieć, mogę wysłać jedynie serce i napisać „trzymaj się, powodzenia”.

To się stało mimowolnie i to jest fajna rzecz, bo to pokazuje jak bardzo czyjeś doświadczenie to jest tylko tyle podzielenia się tym doświadczeniem jak może być silnym zapalnikiem dla ludzi do zmian.

Ja nie zrobiłem żadnego kawałka, w którym powiedziałem „musisz iść na terapię, jeśli masz takie i takie objawy, powinieneś odezwać się do specjalisty”.

Ja po prostu opowiedziałem swoją historię i wydając kawałek „Mam tak samo jak ty” właśnie pisałem go w takiej intencji, żeby dać ludziom jakąś taką otuchę.

Że zrozumiałem, że dużo ludzi faktycznie znajduje w tym jakieś swoje oparcie i tak dalej, to mogę wydać taki jeden kawałek, ale zaczynając nagrywać takie trzeźwościowe numery nigdy nie sądziłem, że to się spotka z takim zrozumieniem i odbiorem ludzi.

To jest dla mnie kosmos.

Ja totalnie z tym powiem ci empatyzuję, bo ok, ten podcast nagrywamy z taką intencją, żeby ludziom pomagać, ale też robimy to bardziej opowiadając nasze historie czy słuchając twoich historii niż na przykład mówiąc „słuchajcie, musicie zrobić to i to i to”, bo ja wiem, że to budzi reakcję taką obronną głównie.

Natomiast ja też napisałem powieść o tym „Informacja zwrotna” o alkoholizmie i jest też ten serial, który powstał, bardzo fajny, ale jak ja pisałem tę powieść, to ja kompletnie nie pisałem jej po to, żeby ktoś wytrzeźwiał jak ją przeczyta.

Ja po prostu miałem fajną historię do opowiedzenia i miałem też podstawową taką po prostu też, podstawową motywację, żeby po prostu napisać dobrą powieść.

Tak jak ty masz grać dobry kawałek, to to jest ta podstawowa motywacja.

A potem co się z tym stanie, no to to już jak ty zrobisz dobrze swoją robotę, to to zadziała, ale jak będziesz chciał po prostu zbawiać świat i tak dalej, no to w tym został wiesz, po prostu terapeutą uzależnień.

Jakby tak było.

Dziękujemy Ci bardzo, myślę, że to była super w ogóle.

Super, to była bardzo fajna rozmowa.

Ufam, że będzie zapalnikiem do zmian.

Czekajcie, żebym dobrze pokazał tym razem już.

Też słuchajcie płyty Tymka, która od dzisiaj jest dostępna wszędzie.

Jest super i myślę, że też może być zapalnikiem do zmian, nieintencjonalnie.

Bardzo Ci bardzo dziękujemy, naprawdę super.

Ja też mega dziękuję, że to była fajna rozmowa.

Dziękujemy, że znalazłeś dla nas czas w dniu premiery.

Tak, że jest w ogóle super, że wiesz, bo jednak kurczę, że jesteś tutaj, a nie tam nie wiem, w Daily Grind, czy jest teraz też dużo tych mediów hip-hopowych, gdzie pewnie się pojawisz zaraz z tą płytą, ale że jesteś u nas i znalazłeś dla nas czas, to w ogóle była super sprawa.

Wszystkiego dobrego dla Ciebie Tymek, wielkie dzięki.

Dzięki Panowie.

W ogóle życzę Ci, żeby płyta naprawdę była, pobiła Twoje rekordy na pewno.

Dzięki.

Jakieś odsłuchów i sprzedaży.

Kupujcie płytę Tymka, słuchajcie jego muzyki.

Możecie też, jeszcze krótki blok reklamowy, kupić książkę Marty, którą wydaliśmy „Bez alko i dragów jestem nudna”.

To też jest świetna książka.

Słuchajcie kochani, dzięki, że byliście z nami.

To był podcast „Co ćpać po odwyku”.

Naszym gościem był Tymek Grzywa, czyli Floral Bugs.

Ze mną był…

Ja byłem, Julian.

Ja był, ze mną był ja.

A ja jestem ja.

Kochani, wszystkiego dobrego.

Bądźcie zdrowi.

Nie jedzcie dużo słodyczy.

Kurwa słodycz.

W którą stronę to zmierza?

A jak chcecie to jedzcie.

Czas na przerwę.

Dzięki.

Pa.




Zobacz inne treści

Krzysztof Zalewski: czy spokój jest lepszy niż haj?

Czy żałobę da się przeżyć po dwudziestu latach? Czy rzucanie narkotyków zabierze nam talent? Czego można nauczyć się na…

Pierwszy kryzys na trzeźwo

Czy nasze pójście na odwyk to był happy end? Kiedy spadliśmy z różowej chmury? Co robiliśmy, kiedy świat nie…
ACCOUNT
Ulubione
Logowanie
Załóż konto

Na adres e-mail zostanie wysłany odnośnik do ustawienia nowego hasła.

Twoje dane osobowe zostaną użyte do obsługi twojej wizyty na naszej stronie, zarządzania dostępem do twojego konta i dla innych celów o których mówi nasza polityka prywatności.

Password Recovery

Zapomniane hasło? Proszę wpisać nazwę użytkownika lub adres e-mail. Wyślemy w wiadomości email, odnośnik potrzebny do utworzenia nowego hasła.

KOSZYK 0
Dodano do listy ulubionych! ZOBACZ ULUBIONE